Obsceniczność, jako nowa kategoria kulturowa? Nie, nie nowa, ale zyskuje na popularności. Sesja srającego kota jako wiadomość dnia na blogu A. (ups, powinnam napisać „defekującego”), M. wyszukujący wulgarne słowa opisujące brzydkie dziewczyny. Obscena, rynsztok, pornografia. A sprośność, nieobyczajność to słowa ze słownika prababci. Tymczasem kocham obsceny, prowokacje, które mają na celu zakłócenie porządku, a nie są normą. Mój ukochany artysta, Cy Twombly, dla którego nauczyłam się niemieckiego (niemiecki też bywa obsceniczny ;p)* jest obsceniczny, jest cielesny, do bólu, wręcz mięsny, smaruje obrazy farbą naśladując wydzieliny ciała i bazgroli na fragmentach malutkie penisy i wulgarne napisy. Niczym w miejskim toaletach ( notabene tego typu rysunki znajdowano w rzymskich łaźniach publicznych). Ale to zabawa zakamuflowana, bo obsceniczność zakłada spojrzenia ukradkiem, przymrużone oczy (z żartu lub rozkoszy) i uśmiech zawstydzenia. Wstyd to tez fajna kategoria poznawcza, nie mylić z poczuciem zażenowania.
*(jedyna o nim książka w bibliotece instytutowej, za to bite 600 stron. Jak Neo podczas nauki kung -fu, przeczytałam ją za jednym zamachem, wstałam i powiedziałam: „znam niemiecki”)
Obraz zatytułowany "wenus". Jeżeli chodzi o interpretacje tego obrazu to dla mnie oczywista oczywistosc: kobiecosc na poziomie cielesnym.
I jeszcze "Leda z labędziem", obraz na którym od energii i ferworu walki, albo mocowania się az pióra lecą ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz