poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Inwazja barbarzyńców

Polacy wyjeżdżają na majówkę. Rubaszny dowcip turysty. Urlop, to musi być wesoło, nie?Nieważny dowcip (franc. esprit ;-D) , ważne żeby rechotać. Natura Polaka - być duszą towarzystwa. Wszystko jest powodem do taniego żartu. Tani żart, tanie dżinsy. Koszula w spodniach i pasek powyżej pępka. Turystyczny szyk, polski sznyt. Polacy się bratają , między sobą, między pokoleniowo. Gimnazjalne szczeniaki czują się dorosłe, naśladując swoich prymitywnych starych. Lecimy wszyscy razem, bezcześcić turystycznie Grecję.

W Polsce wiosna się zaczyna

Wiosna w polskiej rzeczywistości jest koherentna z jesienią. Łączy je porażenie brzydotą. Jesienią opadające liście rozbierają polski krajobraz ukazującą wszechpanującą szpetotę podwórek: narośla śmieci i liszaje rdzy na siatkach.
Wiosna ogałaca przechodniów z ubrań. W tramwajach w rozpiętych jesionkach pocą się stare ciała. Wylewają się z ubrań, za ciasnych po sezonie, połyskują nylonem blade łydki, niemal gombrowiczowskie.

poniedziałek, 21 kwietnia 2008

avant garden



ewidentnie ostatnio bardziej chce mi sie patrzec i sluchac niz mówić i pisać ;-)))wiosna? albo praca, odreagowywanie - bo slowo piękno nie istnieje w swiadomosci marketerow ( istnieją bardziej przystępne okreslenia jak dizajn, czy visual identity)



patrzenie mnie definiuje najbardziej, bez wątpliwosci.

piątek, 18 kwietnia 2008

qotsa

stary sen z przed roku, musialam miec qotse w podswiadomosci: Sniły mi sie łosie, moze to symptom zblizajacych sie swiat? Rownie dobrze mogłam je wziac za renifery, wygladaly podobnie, a w snie wszystko definiuje przez nazwy, wiesz ze cos jest czyms, choc moze tak nie wygladac. . Łosie nie byly przyjazne, goniły mnie po całym miescie, biorąc odwet za wszystich mysliwych, po miescie brnełam w kaloszach po wodzie. Wyglądało jak podsuszona Wenecja, a ja jakbym biegła kanałami z resztkiami wody, było piękne zimowe słonce. Jeden o mało co mnie nie dopadł: próbowałam przejśc przez ogrodzenie z siatki, po myslalam ze łoś go nie sforsuje, ale guzik, jeszcze się zaplatałam w drut kolczasty. Nie tylko łosie były złosliwe i wstrętne w tym snie, ja równiez, udało mi sie z pomocą jakiś mężczyzn je złapać; trzymałam je potem w metalowych klatkach w piwnicy, takich konczących się na wysokości szyi, wystawały więc im same głowy. typowo dla mojego snienia łosie przekształciły się w zwykłe kobiety, i staly takie biedne w wąskich drucianych klatkach z wystającymi głowami.



i jeden z ladniejszych klipów tak w ogole:



I want something good to die for
To make it beautiful to live.
I want a new mistake, lose is more than hesitate


i jeden z piękniejszych koncertów tak w ogole to też, chociaz minęlo ze 4 lata.

wtorek, 15 kwietnia 2008

Analogowa wersja świata

Koncert w Lolku. Waglewski z Borutą Łęczyckim w ramach Luzz Fest (fajnie opakowana promocja klubu, P., specjalnie dla Ciebie i Twojej P. marketing szeptany na Web 2.0)

Wizualki zrobione za pomocą starych projektorów i akwareli. Niczym studio szalonego wynalazcy z lat 30. Bąblaste formy komórkowców markujące sylwetki muzyków na ścianach. Robił się z tego animowany (w rytm stukającej nogi Waglewskiego) dynamiczny rysunek tuszem.



Właściwie klip jest mocno pretensjonalny, zwłaszcza ta pseudohiszpańska tancerka, momentami irytująca. Wolałabym Maleńczuka w roli torreadora. A Waglewski miszcz w formie i tresci!

wtorek, 8 kwietnia 2008

wiosna

Slońce i fala zimnego powietrza ożywila twarze warszawiakow, zarozowila im policzki nadajac niewinny wyraz twarzy. Dziecięce buzie starszych ludzi.



U mnie jak w RMFie, zawsze dobra muzyka. I idealnie pasuje na rower: And we'll collect the moments one by one. I guess that's how the future's done oh o-o-o-o

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

I don't fucking care who the fuck fucks who, really.

To tyle a propos konwersacji w dniu dziejszym o pudelkach srelkach (parafrazując Majchrzaka). Brutalizacja jezyka jest konsekwencją brutalizacji rzeczywistosci. A co z moją konsekwencją w operowaniu slowem i krytykowaniu innych za nadużywaniu wulgaryzmów? Podlega to zasadzie "zaklócania porządku"?

niedziela, 6 kwietnia 2008

Wschód

Pojawiła się w księgarniach ciekawa książka o wyobrażeniach Wschodniej Europy, dokładnie Bałkanów w oczach zachodnich podróżników. Na pewno znajdzie się kilka ciekawych historii do przeklejenia do bloga. Mnie się natomiast przypomina opowieść Wolfganga Buchnera jak przemierzał na piechotę drogę z Berlina do Moskwy i spotykani miejscowi „wschód” zamieszczali zawsze ciut dalej na wschodzie. Wschód jako symbol zacofania,. Dla Niemców z byłego RFN-u są Ossie, dla tychże Polacy, dla Poznaniaków wschód jest od Warszawy, potem „ściana wschodnia” czyli ci co to zawsze na komuchów głosują i irytują postępowych Polaków, a na saksy na zachód jeżdzą. Dla Polaków, Białoruś i Ukraina, dla Lwiowiaków: Donieck i wyborcy Janukowycza, i tak dalej i tak dalej.

srające koty

Obsceniczność, jako nowa kategoria kulturowa? Nie, nie nowa, ale zyskuje na popularności. Sesja srającego kota jako wiadomość dnia na blogu A. (ups, powinnam napisać „defekującego”), M. wyszukujący wulgarne słowa opisujące brzydkie dziewczyny. Obscena, rynsztok, pornografia. A sprośność, nieobyczajność to słowa ze słownika prababci. Tymczasem kocham obsceny, prowokacje, które mają na celu zakłócenie porządku, a nie są normą. Mój ukochany artysta, Cy Twombly, dla którego nauczyłam się niemieckiego (niemiecki też bywa obsceniczny ;p)* jest obsceniczny, jest cielesny, do bólu, wręcz mięsny, smaruje obrazy farbą naśladując wydzieliny ciała i bazgroli na fragmentach malutkie penisy i wulgarne napisy. Niczym w miejskim toaletach ( notabene tego typu rysunki znajdowano w rzymskich łaźniach publicznych). Ale to zabawa zakamuflowana, bo obsceniczność zakłada spojrzenia ukradkiem, przymrużone oczy (z żartu lub rozkoszy) i uśmiech zawstydzenia. Wstyd to tez fajna kategoria poznawcza, nie mylić z poczuciem zażenowania.


*(jedyna o nim książka w bibliotece instytutowej, za to bite 600 stron. Jak Neo podczas nauki kung -fu, przeczytałam ją za jednym zamachem, wstałam i powiedziałam: „znam niemiecki”)



Obraz zatytułowany "wenus". Jeżeli chodzi o interpretacje tego obrazu to dla mnie oczywista oczywistosc: kobiecosc na poziomie cielesnym.



I jeszcze "Leda z labędziem", obraz na którym od energii i ferworu walki, albo mocowania się az pióra lecą ;-)

czwartek, 3 kwietnia 2008

Zaha Hadid w Warszawie

Mo sie zagapila bo to troche odgrzewany news (nawet raperzy pisza na blogach)ale bedziemy miec w Warszawie budynek Zahy Hadid. Zatem kolejna gwiazda architektury w Polsce. Wieżowiec troche jak żagiel, choć bardziej jak ogorek morski, ale tak czy inaczej z wodą z się kojarzy. Moze dzięki temu W. lepiej sie poczuje w Warszawie.