wtorek, 25 listopada 2008

Adaptacje

.. budynków czyli jak to robią w Holandii. 2 budynki pokościelne władze miasta w Maastricht zaadaptowały na nowo. Dla mnie mistrzostwo.

Kościół dominikański.






Otwarta w 2006 księgarnia w kościele nie zdewaluowała jego funkcji ale przywróciła mu blask. Od rewolucji francuskiej czyli ponad 2 stulecia niszczał, wykorzystywany jako magazyn. Księgarnia (książki są boskie!), to dla mnie zwrócenie przestrzeni sferze sacrum. No i oczywiście genialnie rozwiązany projekt. Wnętrze zaprojektowała firma Merkx and Girod z AmsterdamuMetalowy ruszt nie przytłacza przestrzeni, tylko ją wydobywa, pozwala oglądać malowidła na sklepieniach.


W apsydzie kościoła ulokowano bar, ze stolikami w formie krzyża. Postmodern design? Raczej słaby żart.

2. Hotel w piętnastowiecznym opactwie







Mistrzostwo formy, aranżacji wnętrz. Surowej architektury i cosy mebli sygnowanych Progetti, Eames czy Verner Panton Projekt z 2005, autorstwa Henka Vosa i Ingo Maurera (to autor lamp i projektant oświetlenia. Skoro pracował przy hotelu, widać światło było jak istotne było to dla właścicieli. Światło i przestrzeń – tym jest architektura. Co na to holenderscy konserwatorzy zabytków?
Prawo holenderskie zabrania ingerencji w tkankę historyczną obiektu. Wszystkie nowe elementy muszą być tak użyte, żeby mogły zostać zdemontowane bez szkody. "It's possible to take everything away," says Vos—who suspects that the Kruisherenhotel is probably not the final incarnation for this historic site. "Later generations may want to use it as a church again." To samo z księgarnią.

Sustainable is..trendy?

Sezonowe mody nie omijają języka, to jasne. Ostatnio zawrotną karierę robi w prasie anglojęzycznej: sustainability. U nas jeszcze nie na masowo, ale pewnie kwestia czasu. Na razie w dizjanie, w ekonomii, przede wszystkim ekologii. 2+3D poświęca cały artykuł SUSTAINABILITY DESIGN. W oparciu zresztą o 100 % SUSTAINABILITY jako jednemu z hasłem tegorocznych targów 1OO % DESIGN. W magazynie Metropolis znalazłam 4 różne reklam z wyboldowanym tagiem sustain: Partners in sustainability (laminaty), Fluent in sustainability (podłogi), It’s sustainable (and uncompromising, as well as distinctive) to Gebert, ceramika łazienkowa. Dalej fornir (stylish, sculptural, stately and sustainable).

Co jest jeszcze sustainable? Wszystko to co eko, sustainable development, agriculture, design, banking, city and community, fishing fashion and forestry i trade, transport and tourism.

Zrównoważony? Odpowiedzialny? Jasne, na poziomie świadomości ekologicznej, ale na poziomie leksykalnym brzmi na wskroś mieszczańsko. Oczywiscie zyczylibysmy sobie takiej mieszczanskosci w polskiej rzeczywistosci.

Teraz już wiem, jakim komplementem obdarzyć T.

Honey, You are so sustainable (???)

czwartek, 13 listopada 2008

Idzie nowe

Fast Company październikowi numer poświęciło w całości wzornictwu (projektanctwu jak wikipedia ostatnio napisała, dołączając do grona moich cytatów słomo-mowy, obok sytych pierogów i tete a tete na określenie spotkania live w 10 osób. Takie tam małe niezręczności, drobne foyer*)

*cytat z Żaby, nie mój żałuje ;-)

W FC, czarownica Li Edelkoort (za pomocą holenderskiego ziela, kto wie) przepowiedziała trendy na kolejne sezony:

Up: życie na wsi i postępujące wsiowienie miast (we sensie agrokulturowej architektury, hodowania grządek, K., pewnie w projektowaniu ogrodów też się sałata pojawi? Jak w baroku. Czy już jest?). Pokochamy eco więc jedzenie z miast lepsze niż na wsiach.
Cóż, na razie nas ta wsiowość mi się jawi czym innym, zachwaszczaniem języka polskiego np.

Co jeszcze?

2. Androgeniczne celebryty, fuj to takie wielkomiejskie.

3. Zwierzęta (kiedyś wyszły z mody?) w postaci modnych rozrywek typu pasanie owiec. Wieszczę lukę dla agencji typu incentive.

4. Architektura modernistyczna, ale kameralnie, w pudełkach na ludzką skalę.

5. Woale, chusty, turbany i .. burki? Fashionista ręka w rękę (w rękawiczce) z fundamentalistą.

6. Grzyby jako the most eco drugs.. dziwaczność, ekscentryczność, spadek po campie (a propos, wczoraj na Roisin mało kto zrozumiał konwencje, przytupując raźno przestępując z nóżki na nóżkę, nibynóżkę)


Co leci na łeb na szyje? Lofty, otwarta przestrzeń, nagość i wulgarność, brak intymności na każdym polu a przede wszystkim: Incognito Luxury. Say bye bye to big logos. Wypruwanie metek. Oj łatwo się pokazać nie będzie, ale bedzie powod do spekulacji i zakładów ;-)



Ja osobiście (rozpoczynając w ten sposób zdanie, widzę aprobatę w oczach domorosłych astrologów) z powodu „nadchodzącego kryzysu”, (to nazwa własna, na ustach wszystkich, bo przecież już jest), i z potykając się w pół drogi o hasło no brand wieszcze styl ala zubożały arystokrata. Pokrywa się to z czymś co ostatnio nazwano librarian chic, a czego zwiastunem był tłustowłosy, do niedawna, Marc Jacobs (wygląda teraz jak Beckhamian Guy, co kompletnie przeczy mojej teorii).