czwartek, 13 listopada 2008

Idzie nowe

Fast Company październikowi numer poświęciło w całości wzornictwu (projektanctwu jak wikipedia ostatnio napisała, dołączając do grona moich cytatów słomo-mowy, obok sytych pierogów i tete a tete na określenie spotkania live w 10 osób. Takie tam małe niezręczności, drobne foyer*)

*cytat z Żaby, nie mój żałuje ;-)

W FC, czarownica Li Edelkoort (za pomocą holenderskiego ziela, kto wie) przepowiedziała trendy na kolejne sezony:

Up: życie na wsi i postępujące wsiowienie miast (we sensie agrokulturowej architektury, hodowania grządek, K., pewnie w projektowaniu ogrodów też się sałata pojawi? Jak w baroku. Czy już jest?). Pokochamy eco więc jedzenie z miast lepsze niż na wsiach.
Cóż, na razie nas ta wsiowość mi się jawi czym innym, zachwaszczaniem języka polskiego np.

Co jeszcze?

2. Androgeniczne celebryty, fuj to takie wielkomiejskie.

3. Zwierzęta (kiedyś wyszły z mody?) w postaci modnych rozrywek typu pasanie owiec. Wieszczę lukę dla agencji typu incentive.

4. Architektura modernistyczna, ale kameralnie, w pudełkach na ludzką skalę.

5. Woale, chusty, turbany i .. burki? Fashionista ręka w rękę (w rękawiczce) z fundamentalistą.

6. Grzyby jako the most eco drugs.. dziwaczność, ekscentryczność, spadek po campie (a propos, wczoraj na Roisin mało kto zrozumiał konwencje, przytupując raźno przestępując z nóżki na nóżkę, nibynóżkę)


Co leci na łeb na szyje? Lofty, otwarta przestrzeń, nagość i wulgarność, brak intymności na każdym polu a przede wszystkim: Incognito Luxury. Say bye bye to big logos. Wypruwanie metek. Oj łatwo się pokazać nie będzie, ale bedzie powod do spekulacji i zakładów ;-)



Ja osobiście (rozpoczynając w ten sposób zdanie, widzę aprobatę w oczach domorosłych astrologów) z powodu „nadchodzącego kryzysu”, (to nazwa własna, na ustach wszystkich, bo przecież już jest), i z potykając się w pół drogi o hasło no brand wieszcze styl ala zubożały arystokrata. Pokrywa się to z czymś co ostatnio nazwano librarian chic, a czego zwiastunem był tłustowłosy, do niedawna, Marc Jacobs (wygląda teraz jak Beckhamian Guy, co kompletnie przeczy mojej teorii).

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nie znam się na wzornictwie, a tym bardziej "projektanctwu". Tak naprawdę, to nie ma w tej chwili znaczenia……
Moniko, jesteś i mam wrażenie, że masz się dobrze i to jest dobra wiadomość na dziś!
Przeszukując zasoby „google”, rozpoznaje nazwisko, później imię i wreszcie twarz. Dokładnie taka, jaką pamiętam….. Szukam dalej z wypiekami na twarzy i docieram do bloga, -gu i czytam.
Czytam i czuje, że mam dobrą lekturę na kilka godzin.
Pozdrawiam Moniko!

Piórnik

kos pisze...

Mo, sałata, a jakże, a najbardziej kapusta i burak ćwikłowy, ponoć ze względu na kolor, kształt i mięsistosć;) Ale nie wróżę temu powodzenia w naszym "ogródku" krajowym, jak czytam na ogordy.pl rubrykę "artyści o ogrodach" to szczytem nowoczesności jest stwierdzenie, iz "marchewka mnie nie kręci"... A Li jest rewelacyjna, jak coś powie, to człowiek się zastanawia, dlaczego sam na to nie wpadł, to przecież takie oczywiste... A więc jest prawdziwą czarownicą. Wypasanie owiec, bajerne...