poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Designer Mama











































































Swoje cieszą podobno najbardziej. Tak dzieci też. Albo projekty. Ale też satysfakcja pracy na własny rachunek. 


The designer hidden under eponymous brand chose her favourite items from the modern history of design, embroidered their shapes on the tablecloth and „arrange” the interior under the table. And here we are. Now, the child has its own private space, arranged with Eames storage unit, George Nelson clock, Thorsten van Elten antler coat rack and Shuffle Table by Mia Hamburg. There also Polish icons among them: Polish folk cupboard and „Fawn” children stool designed in 50s by Olgierd Szlekys and Wladyslaw Wincze. 

Multi-utility and being contrary is a part of Pani Jurek brand’s character. The tablecloth is designed for the adult as well as for the children. It is purposed for the special family events, to give children the asylum and to let them create their own space. The tablecloth is embroidered inside out and the children can see the shapes of the furniture when the adults can experience effects of handmade work. It is really esthetic pleasure: fabric is high quality cotton and embroidery, although inside out are designed, to think of the right side also: the knots are exactly cut to mini rosettes.  





niedziela, 29 kwietnia 2012

Przymiarka do Wagnera


Weszło oczywiście bezboleśnie

czwartek, 12 kwietnia 2012

Once you are able to read the language of fashion, it helps you very much to understand society. For me, the language of fashion is the best possible tool to do forecasting. Textile, materials and cars are there first: they always indicate major changes. If you can read those things, then you can understand the rest of the world. It’s a very powerful tool. It modifies the body, behaviour, it modifies written language. It’s a very powerful script. It’s a bit different now, because there is so much economical concern. However, in the 70s, 80s, 90s, it was a highly powerful tool to understand what was going on. I still use it very often.


What is the specificity of fashion inside of culture?


Because fashion uses textiles, it has a softer side which many other disciplines don’t have. Textile is so important in itself because it is a creative domain. A little piece of fabric enables you to understand the time we live in: fashion, because of its textile component, has that double power. First the textile needs to be created, and then after comes the form, the volume. I understood it one day, when we went from the 80s to the 90s. In the 80s, the dominant textile was the diagonal, the gabardine. It is a façade fabric that is able to hide what is inside. So you can use a viscose that looks like a wool, and then you see that it’s not wool. It was exactly correlating to the façade architecture of postmodernism and the façade workings of the companies at that time, when we went overboard in the 80s. In the 90s, there was an ecological and economic crisis. From one day to the other, we went to square weave. Politicians wanted to look honest, and this is an honest weave, in which you can’t hide anything. When you have this square weave, you can embroider it, use it as a canvas. The message was clear; you had to be square. I understood that if you go back to history, you can understand the time period from knowing the dominant fabric. Like when velvet becomes important: velvet is a double, schizophrenic fabric. It’s very artistic and very solid. All the fabrics have a quality, which is like a character. Fashion is casually using these elements of development.




I am just learning about African textile from this beautiful book. But also thinking about the Arts & Crafts's "truth to materials" and wooden art pieces made by Maciek Gąsienica Giewont (http://www.giewontstudio.pl/main.htm)



fot. Kuba Pajewski

rabbit in my headlights

Ginczanka, Gąsienica, Giewont, Hanibal, Hasdrubal. Scypion Afrykański. Jalu Kurek, Pani Jurek .... tłuką mi się po głowie nocami i nie pozwalają zasnąć

środa, 11 kwietnia 2012

na nowomowę w tzw. making of

Potłukłabym na drobne szkło pobladłych markiz główki,
rozbiłabym na miałkość drzazg brzuchate osramówki,
skopałabym lustrzaność tafl, aż pękłyby z odklaskiem,
deptałabym na żwir i piach czerepy luster z trzaskiem,
aniołki połamałabym o szklanych, lśniących zadkach - 
- a potem klęłabym: u-uch! jak klnie się w mięsnych jatkach!
stanęłabym i klęłabym psią krwią - cholerą jasną,
pod boki bym ujęła się: nich czarci w pysk was trzasną"

                                                                Zuzanna Ginczanka


niedziela, 8 kwietnia 2012





Zjawiskowe są ilustracje Rambharosa Jha, hinduskiego artysty czerpiącego z tradycji Mithila. Wychował się nad brzegiem Gangesu i inspiracji do książeczki Waterlife, wydanej przez Tarabooks szukał właśnie w jego wodach. Mój B, czy w Gangesie mieszkają ośmiornice? Nawet tego nie wiem.

Bhajju Shyam, Durga Bai i Ram Sing Urveti stworzyli ilustracje do "The Night Life of Trees", z kolei  w duchu tradycji Gondi. Przepiękne.











sobota, 7 kwietnia 2012

wtorek, 3 kwietnia 2012

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Frida


Lubię to zdjęcie Fridy, choć nie do siebie jest na nim podobna, a do Rachel Weisz.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Warowna twierdza narcystycznej tożsamości

Warszawa zmienia się nie tylko architektonicznie. "Jednocześnie toczy się niesłychanie bujne, gorączkowe życie symboliczne, życie fantazmatyczne, „upamiętnieniowe”. (...) Mamy dublujące się tablice i pomniki, powielające się nazwy miejsc, np. w przypadku Sybiraków ich liczba doszła do pięciu.(...) Z nagromadzenia tablic, pomników, obelisków, nazw placów, ulic, parków, a ostatnio nawet trawników – wyłaniają się modele opowieści, które zaświadczają o stawkach w rozgrywanej tu grze. Pozwalają dostrzec, że upamiętniane wydarzenia czy ludzie niekoniecznie są w procesie upamiętniania najważniejsi. Często nie upamiętniamy rzeczy dla nich samych, lecz po to, by zabrać głos w jakiejś innej sprawie – niejednokrotnie przeciwko czemuś lub komuś.



Ul. Śliska, Szpital Dzieci Warszawy (wcześniej: Szpital Dziecięcy Bersohnów i Baumanów), Warszawa, 15 kwietnia 2011 r. / fot. Elżbieta Janicka / Wojciech Wilczyk, Nowe Miasto
Dziś już nie ma problemu z pamięcią o żydowskiej Warszawie. Jest ona upamiętniona. Istnieją na jej temat przewodniki. Można się wybrać na wycieczkę po „żydowskim mieście”. Można też się wybrać na wycieczkę po „polskim mieście”, np. powstańczym. Obie trasy w części prowadzą po tym samym fragmencie Warszawy, nie wchodząc ze sobą w styczność. (...) Przeszkodą na drodze do „historii zintegrowanej” nie jest brak wiedzy, lecz kategorie dominującego dyskursu. Okazuje się, że jeżeli nawet na tak małym obszarze próbuje się mówić równocześnie o polskiej i żydowskiej Warszawie, to pokrzepiająca narracja większościowa się rozpada. Nie można zatem jedynie, wzorem wielu muzeów miejskich, dodać do istniejącej już ekspozycji tak zwanego „kącika mniejszości”. Tu potrzebna jest rewolucja opowieści, która byłaby zarazem rewolucją tożsamości i większościowych wyobrażeń.


Zwrócenie” Holokaustu Żydom uruchomiło następnie rywalizację w cierpieniu, którą podjęła polska kultura. Wzór rywalizacji czy symetrii prostej na naszych oczach ustępuje wzorowi symetrii złożonej. Mało kto neguje dzisiaj, że polska większość dominująca i decydująca o tym, że „cała Polska była gettem” – jak wyraził się Jan Karski – „uszczelniła” niemiecki hitlerowski mechanizm Zagłady.