sobota, 8 marca 2008

Ateny

Grecja powitała nas w mało klasyczny sposób: od rana, w metrze i na ulicach towarzyszyły nam, przebrane za wróżki, księżniczki i zwierzęta dzieci. Wieczorem, dołączyli do nich dorośli w strojach czarownic, piratów i rzezimieszków. Ateńczycy, pozbawieni ciekawskich spojrzeń turystów, żegnali zimę ludycznie i pogańsko.

Stroje przebierańców Ateńczycy noszą dumnie, nie wywołują na ich twarzach chichotu zawstydzenia. I słusznie, rytuały przejścia to nie zabawa, koniec zimy, początek wegetacji to czas graniczny, moment nadzwyczajnej aktywności duchów. A przebieranki dają szansę, że duchy się nie połapią ktoś zacz. Drobne złośliwe chochliki nie grzeszą inteligencją. Inaczej niż blondynki, urodą też nie. A mądrzejsi bogowie w strefie granicznej nie grasują.





Twarze Greków są bezwstydne i pogańskie, archaiczne w swojej topornej urodzie. Klasyczna rzeźba to ideał, który rzadko materializuje się w naturze.

Grecja jest krainą nawiedzoną. Straszy na każdym kroku. Każde miejsce ma swojego ducha i swoją historię: xoticas, przybysze z innej rzeczywistości, lamie, ganiające żeglarzy, drymesy, grasujące na pożegnanie zimy, lycanthropois czyli wilkołaki, katavothras oblekające formę wielkich myszy z ogromnymi uszami i smerdaki, pojawiają się jako małe kotki, płaczące głosem dzieci. Stringlos pozbawione formy, sygnalizujące obecność tętentem galopujących koni w głębokich parowach. Na wiele duchów skuteczne są zioła: kąpiel w laurze i rozmarynie chronią nowonarodzone dzieci przed ciemnymi mocami. Podobnie ofiara z chleb, miodu, białych migdałów i kwiatów polnych goździków. Na te które nie odchodzą po dobroci, podobno skuteczny jest też nóż z czarną rękojeścią.

Pozostają jeszcze vrykolakas czyli wampiry. Maria Janion twierdzi, że to wymysł słowiański. Istotnie, może na teren Grecji przyszły z Bałkanów przez Macedonię, ale podobno na Cyklady te wpływy nie dochodzą, tymczasem roiło się od nich na rozstajach dróg na Santorini, zanim nie przegnały je tłumy pijanych Angoli.

Żeglujemy w kierunku Eginy, za dnia, przy pełnym słońcu i wiejącym sirocco. Nie gonią nas nereidy, syreny ni lamie (albo w naszej ślepocie turystycznej ich nie widzimy).

O silnej aktywności duchów świadczą liczne kapliczki: obowiązkowe na rozstajach dróg i szczytach gór. Powielane w nieskończoność niczym matrioszki: kaplice, kapliczki i kapliciątka. Białe, grubo bielone symetryczne, oparte o plan krzyża greckiego. Jak na całym świecie, szczyty gór pozostają we władaniu ciemnych mocy. Na Cykladach gór jest sporo, a kiedyś dymiło się z każdego niemal wierzchołka By uniemożliwić lądowanie ciemnych mocy, znaczy się teren swoim symbolem. Małe białe domki kontra moce piekielne.

Oprócz gór, dróg, północy i południa, straszy też na terenach na wykopaliskach: świeżych, na Santorini i Akrotiri. Niewiele krajów ma na swoim koncie tak słynne, dramatyczne bitwy, jak Grecy: Marathon, Termopile, Salamina, później Platea, Navarino i Missolonghi. Pauzaniasz pisze, że w jego czasach pole bitwy pod Maratonem, nawiedzane było przez duchy poległych Persów. 2 tysiące lat po słynnej bitwie, w okolicach Vrany wciąż można usłyszeć rżenie koni, szczęk mieczy i nawoływania ludzi.

Śmierć w wyobrażeniach Greków nie jest szkieletem z kosą ale jest potężnym jest potężnym jeźdźcem z gorejącymi oczyma. Dawny Charon z czasem zmienił imię na Charos, opuścił łódź na Styksie i galopuje na koniu, zabierając dusze zmarłym, którym Moiry uplotły nie dość życia.



W XIX w. w Atenach popularna była historia o dorożkarzu, który w nocy został wezwany pod kościół Św. Mavrosa, gdzie zabrał ubraną na czarno staruszkę. Kazała się zawieźć pod Pomnik Lysikratesa, który w tamtym okresie sąsiadował z klasztorem-szpitalem, w którym m.in. nocował Byron. Kiedy przybyli na miejsce, okazało się, że z dorożki wysiadła nie jedna ale trzy kobiety podobnie ubrane, które rozmyły się w wieczornej mgle, nie płacą kierowcy ani grosza. Następnego dnia w sąsiedztwie wybuchła zaraza cholery. Brrrrr ;-)

Brak komentarzy: