Zastanawiałam się wielokrotnie nad fenomenem ogródków działkowych. Opustoszałe, peryferyjne, w położeniu i jeżeli chodzi o ważność. Zauważalne tylko jako miejsca pod inwestycje, zamieszkałe przez zdziczałe koty i gołębie, a uprawiane przez starców, zachowujących pozory aktywności. Byłyby idealnym tłem dla rozgrywającego się horroru. Dobrego, oddającego w sposób symboliczny beznadziejność i utopijność ergo pewną fikcyjność tego świata lub taniego klasy B, ze mordowanymi w domach z dykty emerytami.
W eseju o ogródkach działkowych Rick Poynor (ha! Wystarczy wpisać w google magiczne słowo allotments by zobaczyć że nie jestem osamotniona. Może jakiś serwisik społecznościowy?) przywołuje levi-straussowski termin „bricolage”. Kultura odpadów, nieświadome artystyczne działania, konstruowanie gotowych, pokracznych dzieł sztuki z odpadów, strachy na wróble, plastik, stare opony, stare okna, dykta. Utopijne w swojej koncepcji miejskiego ogrodnika, dlatego idealnie pasują do wschodnio-europejskich idei urbanistycznych. Na Zachodzie powstały jednak jeszcze przez wojną, na bazie nowych teorii urbanistycznych, dobrze wypadających tylko w sferze myśli i urojeń, jak lecorbusierowskie bloczyska.
Jaka jest przyszłość ogródków działkowych? Wydawałyby się reliktem starych czasów, tymczasem na Zachodzie podobno renesans, może na fali kultury retro, może z powodu mody na żywność organiczną. Faktem jest, że jako relikt starego, powinny zostać wzięte pod ochronę. Stare bielone jabłonki, z powykręcanymi konarami powinny zostać wpisane na listę dziedzictwa narodowego, inaczej dzieci przestaną wierzyć w bajki (bracia Grimm pisali o rosnącej przy drodze jabłoni?). Ewentualnie można je oddać pod przestrzeń działań artystycznych. Oczywiście bez wycinania. Letnie ogródki pod spadającymi ulęgałkami? Czemu nie.
2 komentarze:
nie masz racji. piszesz bzdury. te ogordki dzialkowe to jedyne miejsca oporu przeciwko developerom. np. w warszawie. ja wychowalem sie na dzilkach i milo je wspominam. odejda starsi ludzie, nie bedzie dzialek. tedy napiszesz o horrorze blokowisk tych starych i tych niby super nowoczesnych.
hmm, chyba nie zrozumiales ;-). ty je milo wspominasz, ja milo je opisuje...jedyny opor przeciwko developerom? dobre, walka dawida z goliatem. tylko final bedzie inny. Nie kwestiunuje poetyki ogrodkow dziakowych, ale koncepcja ogrodka 2x2 w centrum miasta jako namiastki ogrodu jest tragikomiczna. O horrorze blokowisk moge napisac w kazdej chwili, natomiast o dzialce jako scenerii do thrillera pisze, bo tego typu miejsca sa wykorzystywane przez popkulture w takim wlasnie charakterze. Miejsce opuszczone, porzucone, lynchowskie. Graniczne, w sensie borderline, bo nalezace do dwoch swiatow , i to w 2 aspektach. Do przeszlosci i terazniejszosci i do swiata miasta i wsi. A wszystkie miejsca graniczne folklor postrzega jako miejsce aktywnosci duchow. Popkultura je adaptuje i wykorzystuje w filmach grozy. np droga, ( w kinie autostrada), która od zawsze jest miejscem gdzie grasuja duchy. No wiec mi nie imputuj kolego ;-)
Prześlij komentarz