niedziela, 1 czerwca 2008

to nie design tworzy miejsce

I jeszcze tagline ze strony Majkut Design. Design który tworzy miejsce – kolejny raz Pan kłamie. Design nie tworzy miejsca. Miejsce tworzy genius. Wierzę w benjaminowską koncepcję działa niedokończonego, „dzieło jako pośmiertna maska koncepcji”. Szczególnie wnętrza niedokończonego, które poddaje się osobowości mieszkającego w nim człowieka. Dom zaprojektowany przez projektanta od A do Z, jest jak wybieg dla zwierząt. Istnieją fachowcy, którzy do osobowości czy raczej wyobrażenia na ten temat doprojektowują zawartość biblioteki. Chyba jednak wyobrażenia, bo ile jest książek o dotyczących pustki czy mitu o Naryzie? Musilowscy ludzie bez właściwości.

Oponentom, bowiem wśród moich znajomych słyszałam zachwyty nad ZT ( Zetami? ;P) jeszcze przyłożę cytatem Kuryłowicza jak torebką przez głowę: Złote Tarasy powinny otrzymać nagrody za kicz w każdej z możliwych kategorii. Są przykładem przeniesienia w nasze realia zupełnie obcych wzorców kulturowych bez szacunku dla otoczenia. Nawet jeśli przyjąć, że otoczenie jest obecnie podłej wartości - ulica Emilii Plater pełni rolę przystanku autobusowego, a Dworzec Centralny znajduje się w ruinie.
ZT nie mają żadnej relacji z ulicami, które w perspektywie mogą być ważnymi arteriami miejskimi. Kierunki każdego z wysokich budynków kompleksu są co najmniej przypadkowe, natomiast materiały, które zastosowano na elewacjach, wyczerpują niemal cały katalog dostępnych możliwości. Jest to bardzo zły projekt o niskiej wartości estetycznej. Spore emocje wzbudziła szklana struktura przykrywająca wnętrze. Niestety, jeśli porównać tę konstrukcję z wysublimowanymi rozwiązaniami stosowanymi na świecie, to widać, że i w tej warstwie mamy do czynienia z prymitywizmem.
ZT są dziełem grupy Jerde, która specjalizuje się w projektowaniu na terenie Kalifornii parków tematycznych. Warszawska porażka Amerykanów pokazuje, że można być mistrzem w tworzeniu klatek dla małp, ale projekt dużego kompleksu komercyjnego w śródmieściu europejskiej metropolii jest zadaniem po wielokroć trudniejszym.


I co jeszcze? Może pałacowe wnętrze Multikina nie na moje tampki? Na salonach bywam z rzadka, to fakt, ale jakoś nie odczuwałam dyskomfortu w Operze Wiedeńskiej.

Brak komentarzy: