niedziela, 20 stycznia 2008

O Sycylii post rejsum

W strukturze sycylijskich miasteczek widać korzenie arabskie. Urbanistyka Maghrebu: metafora szkatułki. Ponure uliczki kryją przestronne podwórka. Europejscy architekci skupiają się na zewnętrznych fasadach, nie tym co w środku. Piękno jest dla innych, jest użyteczne w tym sensie, że jest instrumentem, jest manifestacją statusu. W arabskiej architekturze ciasne zaułki rozkwitają na dziedzińcach przestrzenią i ornamentem. Użyteczność rozumiana jako zaspokajanie zmysłów.

Jedna z teorii mówi że lody wymyślili Neapolitańczycy. Zmysłowe, efemeryczne, niepraktyczne i wyrafinowane w smaku są kwintesencją Neapolu. Elizabeth David, pisarka i krytyk kulinarny w swojej książce Italian Food (pierwsze wydanie z 1961 z reprodukcjami Renato Guttuso, rozsławiło tego pana wśród West-Europejczyków*) pomysł na lody wywodzi od Arabów, którzy przez Sycylię przywieźli je do Napoli (i jedni i drudzi korzystali dobrodziejstw śniegów Etny i Wezuwiusza). Wskazuje XVII – wieczne manuskrypty, wśród których znalazła przepisy sorbetów i lodów. Pomiędzy popularnymi smakami owocowymi, pistacjowymi czy kasztanowymi, znajduje też przepis na lody ... j-a-ś-m-i-n-o-w-e. I uwaga, takie podaje jedna z sekretnych knajpek niedaleko Palermo. Tylko dla wtajemniczonych!

W swoim kulcie cielesności mieszkańcy Neapolu nazwali rukolę małą cipką (tłumaczenie z angielskiego). Podobno z uwagi na kształt jej wąskich listków (!)…… nie znajduję podobieństwa ..... najwyraźniej co nasza ułańska, to jednak nie neapolitańska. Kuszą mnie, jak autora książki wycieczki w stronę Neapolu, więcej tam pikanterii niż na surowej Sycylii. Ale nie będę się teraz rozwodzić nad perwersjami cesarza Kaligulę (willa na pobliskim Capri), ani biografią Pasoliniego. Wracajmy na Sycylię!

Coroczne rzezie tuńczyków tzw. Mattanza, były nieodłącznym elementem kultury Zachodniej Sycylii. Były, bo biznes podobno przejmują Japończycy. Polegały na zespołowym postawieniu wielu sieci-pułapek i stopniowym ich zacieśnianiu. W chwili kiedy ryby znajdą się w „camera della morte” dobijane są przez rybaków ręcznymi harpunami. Morze jest wtedy czerwone od krwi. Słowo mattanza przeniknęło potem na języka Sycylijczyków i padało jako określenie na zbiorowe krwawe zabójstwa Costa Nostry.
Hrabia Dominique Fernandez, opisuje coroczne misteria w ten sposób:
no bloody fenzy, no dance of death. Not even a shadow of anger, of vandatta against this tuna. They had waited for this three days, slumped over their oars, under the pitiless sun that had ruined their skin and made even the straw of their hats transparent … no sign of joy, of human enthusiasm on their faces, closed to every emotion by poverty and apathy.
Wyobrażam sobie, że z taką sama mimiką, przyjmujący zlecenie od mafii (sycylijskich chlopów) wykonywali wyroki. … Jakie dźwięki towarzyszyły tej rzezi skoro ryby głosu nie mają? Czy może odbywała się w nabożnym lub zawziętym milczeniu? Ktoś kiedyś (zapewne ze szkoły Annales) napisze historię przez pryzmat dźwięków.

Jeszcze dwie postaci pojawiające się często w książce:
Autor Lamparta, hrabia Giuseppe Tomasi di Lampedusa. Pisanie było lekarstwem na melancholię, najlepiej uchwycił tragedię Sycylii. Debiut w starczym wieku, wyobrażam sobie jak szedł po odbiór nagrody literackiej: nieśmiały arystokrata w znoszonym peniuarze. Niepozorny, w istocie erudyta: astronom, matematyk, muzyk, poeta. Biegle władał grekę i perskim.



To bohater. A antypostać? Gulio Andreotti zwany Boskim Gulio albo Belzebubem. Dzięki jego obecności na łamach, wyłania się obraz tragedii Włoch, jako tragedii Uwikłania.
Mały pokraczny człowieczek. Wielokrotnie posądzany o związki z mafią i zlecenia zabójstw, zawsze uniewinniany, pozostaje aktywny na scenie politycznej…..Jakiś mężczyzna powiedział mi kiedyś żebym trzymała się z daleka od małych facecików. Są niebezpieczni.Spokojna glowa, W. po zlamanym kręgoslupie mierzy 1.9 ;-)



* Renato Guttuso, rzekomo jeden z największych włoskich malarzy XX wieku. Sycylijczyk, o imieniu, które w naszej kulturze nie ma męskiego odpowiednika. Malował podobnie jak Diego Rivera. Styl meksykańskich murale, irytujących w swojej nachalnej, lewackiej symbolice. Malarstwo, które często nie wytrzymuje próby czasu. Spekuluje, bo nie widziałam na żywo.



z przeczytania: Peter Robb. Midnight In Sicily.

Brak komentarzy: