wtorek, 18 grudnia 2012
sobota, 15 grudnia 2012
Europa Wschodnia wg Fermora
Mniejszości religijne Europy Wschodniej, lata 30-te:
Starowierzy podlegli Imperium Osmańskiemu. Jak Poleszuki, fotografowani przez Chomątowską, biegli w snycerce i wyrobach z drewna. Byli i nadal są świetnymi rybakami, uczyli się rzemiosła na Donie, a obecnie na Dunaju, Dniestrze, Prucie, a nawet Bohu. PLF znaduje ich podczas wizyty w Baleni i wyjazdów z Balashą.
Podczas podróży po Bułgarii i Rumuni, spotyka innych masowych uciekinierów z Rosji carskiej (z radzieckiej by nie zdążyli) i trafia na niebieskie kaftany Skopców, poddających się rytualnej kastracji za pomocą siekiery lub noża. Wspomina też o nich Gregor von Rezzori, jako mieszkańcach Czerniowców.
Już w Tracji szuka Anastenari, tańczących 21 maja na rozżarzonych węglach w parach z ikonami Św. Konstantyna i Heleny przy dźwiękach liry, bębnów i pasterskiej flutni. PDF opisuje rytuał jako połączenie ortodoksyjnych wierzeń z tradycją orfickich misteriów.
Lata 50-te to skuteczne działanie Greckiego Kościoła i nowoczesnego Państwa, żeby zetrzeć z powierzchni podobne zabobony. Teraz wróciły jako jako atrakcja turystyczna, patrz: youtube.
piątek, 14 grudnia 2012
czwartek, 13 grudnia 2012
Moulding of window, the cut of beard, overheard syllabes, the unfamiliar shape of a horse or hat, the taste of new drink, the occasional unfamiliar lettering - zazdroszczę PFL pierwszego spojrzenia na Europę Wschodnią, choć najbardziej chciałabym poczuć jej zapach i brzmienie:
ten sam wiatr, który hen daleko czesał srebrzyste łany, unosił rynsztokowe wyziewy z żydowskich podwórek, mieszając zastarzały smród pomyj, gnijących rybi zjełczałego oleju, czosnku, końskiej uryny i kociego łajna ze świeżym zapachem ziemi, siana i świerkowej żywicy. Kałuże, za dnia brunatne i spienione niczym piwo, teraz przypominały jeziorka - skrawki nieba wpuszczone w ziemię, i wielka cisza, wypełniona cykaniem świerszczy i kumkaniem żab kosmiczna cisza, kojąca jak nucona dziecku przez matkę kołysanka, zaległa nad nocnym krajobrazem Czernopola, przerywana tylko od czasu do czasu samotnym klekotem podków znużonych dorożkarskich szkapin lub dochodzącym z dalekich przedmieść smętnym szczekaniem lunatycznych psów. - GvR. Gronostaj z Czernopola.
Kraków sprzed 30 lat, miks spalin, węgla kamiennego i brunatnego i środków czystości. Podobny zapach Sissel Tolaas nazwała Wschodnim Berlinem. Zbierała go wcześniej w stacjach metra, rzeźniach, przy budkach z kebabem, w sklepach i na targowisku.
W Paryżu powstaje muzeum zapachów. Opuszczając go, ludzie będą płakać z tęsknoty.
Zawichojska, lata 80-te:
zapachy pomieszczeń: drewno, kurz, siano, worki jutowe, zapach żelaznych odważników do wag, wilgoć przechowalni, ślimaków pomrowików, marchwi i jabłek, garaż pełen chemikaliów, przyprawiające o mdłości gotowane ziemniaki, jajka z pokrzywą dla kurczaków, amerykańska naftalina, zapach ciepłej pulchnej ziemi, suszony pył z wyschniętymi owadami cieplarni, zapach obory. Małego dziecka nie brzydzi zapach, dopóki dorośli nie nauczą go, że jest 'fe'. Na nauki rodziców nakłada się kultura.
dźwięki: klepanie kosy, dźwięk zsypywanych orzechów, które się suszyły na słońcu
ten sam wiatr, który hen daleko czesał srebrzyste łany, unosił rynsztokowe wyziewy z żydowskich podwórek, mieszając zastarzały smród pomyj, gnijących rybi zjełczałego oleju, czosnku, końskiej uryny i kociego łajna ze świeżym zapachem ziemi, siana i świerkowej żywicy. Kałuże, za dnia brunatne i spienione niczym piwo, teraz przypominały jeziorka - skrawki nieba wpuszczone w ziemię, i wielka cisza, wypełniona cykaniem świerszczy i kumkaniem żab kosmiczna cisza, kojąca jak nucona dziecku przez matkę kołysanka, zaległa nad nocnym krajobrazem Czernopola, przerywana tylko od czasu do czasu samotnym klekotem podków znużonych dorożkarskich szkapin lub dochodzącym z dalekich przedmieść smętnym szczekaniem lunatycznych psów. - GvR. Gronostaj z Czernopola.
Kraków sprzed 30 lat, miks spalin, węgla kamiennego i brunatnego i środków czystości. Podobny zapach Sissel Tolaas nazwała Wschodnim Berlinem. Zbierała go wcześniej w stacjach metra, rzeźniach, przy budkach z kebabem, w sklepach i na targowisku.
W Paryżu powstaje muzeum zapachów. Opuszczając go, ludzie będą płakać z tęsknoty.
Zawichojska, lata 80-te:
zapachy pomieszczeń: drewno, kurz, siano, worki jutowe, zapach żelaznych odważników do wag, wilgoć przechowalni, ślimaków pomrowików, marchwi i jabłek, garaż pełen chemikaliów, przyprawiające o mdłości gotowane ziemniaki, jajka z pokrzywą dla kurczaków, amerykańska naftalina, zapach ciepłej pulchnej ziemi, suszony pył z wyschniętymi owadami cieplarni, zapach obory. Małego dziecka nie brzydzi zapach, dopóki dorośli nie nauczą go, że jest 'fe'. Na nauki rodziców nakłada się kultura.
dźwięki: klepanie kosy, dźwięk zsypywanych orzechów, które się suszyły na słońcu
Sandomierskie
środa, 21 listopada 2012
Craxton
Kolejny z Brytyjczyków, chory na hellenofilię John Craxton jest autorem wszystkich okładek pierwotnych wydań książek PLF.
wtorek, 20 listopada 2012
Lincoln green
Nowy kolor do kolekcji. Naprawdę ciemna oliwka. Wymieszany przez farbiarzy z hrabstwa Lincoln (miks urzetu, rezedy i janowca)
Kolor kaptura Robin Hooda.
"All in a woodman's jacket he was clad
of Lincolne Greene, belay'd with silver lace."
Edmund Spencer
Kolor kaptura Robin Hooda.
"All in a woodman's jacket he was clad
of Lincolne Greene, belay'd with silver lace."
Edmund Spencer
sobota, 10 listopada 2012
Republika Pisarzy
Istnieją rzeczywistości obok i poza naszą własną, która ponieważ jest jedyną, jaką znamy - uważamy za jedyną, jaka w ogóle istnieje.
Z zabójczego harmideru karczemnej otchłani mężczyzna wytacza się w mętnie szarzejący świt.
Po ryzykowanie chwiejne pewności jego ruchów - tej śmiertelnie poważnej parafrazy klauna - łatwo poznać nałogowego pijaka.
Jego twarz to poryta kraterami powierzchnia zagubionego satelity.
W ogłuszonym, rozedrganym mózgu kłębią się pijackie ryki, filologiczne spory, duma, upokorzenia, literackie cytaty, pieprzne dowcipy, nienawiść, samotność, pobożność, czystość intencji, rozpacz ...
Po pierwszych zdaniach książki Gronostaj z Czernopola już wiesz, że odkrywasz kolejnego "ulubionego nieznanego pisarza".
Gregor von Rezzori, oprócz tego że obywatel zaginionej Atlantydy CEE czasów przedwojennych, jest też obywatelem Republiki Artystów i Pisarzy, znanej nielicznym. Pisarz, scenarzysta, aktor Schloendorfa. Przedstawiony mi jako mąż Beatrice Monti della Corte von Rezzori, kolekcjonerki sztuki współczesnej. Wizytę u baronessy wspominał Bruce Chatwin, ten sam którego prochy chował obok swojego domu Patrick Leigh Fermor. PLF, przyjaciel Iana Fleminga, twórcy Bonda, był wzorem dla Roberta Kaplana, wspominanego wielkokrotnie m.in. przez Wojciecha Jagielskiego.
Z zabójczego harmideru karczemnej otchłani mężczyzna wytacza się w mętnie szarzejący świt.
Po ryzykowanie chwiejne pewności jego ruchów - tej śmiertelnie poważnej parafrazy klauna - łatwo poznać nałogowego pijaka.
Jego twarz to poryta kraterami powierzchnia zagubionego satelity.
W ogłuszonym, rozedrganym mózgu kłębią się pijackie ryki, filologiczne spory, duma, upokorzenia, literackie cytaty, pieprzne dowcipy, nienawiść, samotność, pobożność, czystość intencji, rozpacz ...
Po pierwszych zdaniach książki Gronostaj z Czernopola już wiesz, że odkrywasz kolejnego "ulubionego nieznanego pisarza".
Gregor von Rezzori, oprócz tego że obywatel zaginionej Atlantydy CEE czasów przedwojennych, jest też obywatelem Republiki Artystów i Pisarzy, znanej nielicznym. Pisarz, scenarzysta, aktor Schloendorfa. Przedstawiony mi jako mąż Beatrice Monti della Corte von Rezzori, kolekcjonerki sztuki współczesnej. Wizytę u baronessy wspominał Bruce Chatwin, ten sam którego prochy chował obok swojego domu Patrick Leigh Fermor. PLF, przyjaciel Iana Fleminga, twórcy Bonda, był wzorem dla Roberta Kaplana, wspominanego wielkokrotnie m.in. przez Wojciecha Jagielskiego.
czwartek, 8 listopada 2012
środa, 7 listopada 2012
poniedziałek, 6 sierpnia 2012
środa, 1 sierpnia 2012
Scandinavian goes weird
Anne Sofie Madsen, pracowała dla Galiano i McQueena. Ostatnią kolekcję, zainspirowaną folklorem duńskim (koronki! plastik udający kości wielorybie! kolorystyka = OMG!) zatytułowała Sedna, na cześć mitologicznej postaci dziewczyny topielicy, która stała się boginią świata podwodnego. W połowie szkieletor, w połowie jeszcze laska. Jak końcowa faza anoreksji.
Scandinavian design means simple, functional, low cost produced (or meant to be). Coś jest na rzeczy. Patrz: ostatnia kolekcja Hope inspirowana pracami Heleny Blomqvist.
Świetna jest ta ucieczka z szuflady stereotypów.
poniedziałek, 30 lipca 2012
Ludwih Hohlwein
Nazi branding
Autorem ostatecznego kształtu starożytnego symbolu swastyki był Wilhelm Deffke, czołowy grafik i twórca znaków towarowych, założyciel Wilhelmwerk. Jak pisał w liście do Paula Randa, naziści znak sobie przywłaszczyli, bez pytania o zgodę, nie wspominając o prawach autorskich.
Hitler, który zaczynał karierę w partii jako pr'owiec, był bardzo świadomy znaczenia symboli wizualnych, bardzo inspirował się P.Behrensem i jego projektem dla AEG, chciał go zresztą później powołać na szefa wydziału architektury Akademii Pruskiej. Chociaż użycie skrótu AEG nie było do końca nowatorskim pomysłem Behrensa, stosowanie skrotów SS, SA, Gestapo (Geheime Staatspolizei) było już świadomym brandingowym zabiegiem.
Hitler został twarzą ruchu nazistowskiego bardzo świadomie. Zarabiał zresztą też na użyczaniu wizerunku, pobierając pobierając tantiemy od znaczków pocztowych po plakaty.
Nazistowski orzeł, drugi po swastyce symbol nazizmu został zapożyczony z ikonografii imperialnego Rymu. Jako symbol III Rzeszy był wyrazem jej imperialnych aptetytów. Wersja z rozpiętymi skrzydłami była jedną z trzech oficjalnie przyjętych.
Panowie niespecjalnie zasługują na miejsce w podręcznikach, ale: Benno von Arent - stage designer, projektant mundurów dyplomatycznych, Karl Diebitsch - projektant większości regaliów, w tym runicznych znaków SS i reszty umundurowania, które tak doskonale wykonywała firma Hugo Boss. (Trupia główka została zapożyczona z XVIII militariów pruskich).
środa, 11 lipca 2012
Bonnie Cashin
No i zaprojektowała dla Coacha "Watermelon Kisslock Bag". Birkin się chowa.
wtorek, 10 lipca 2012
notatki z wykładu
W Polsce w latach 1939-1956 dokonała się rewolucja społeczna. Okrutna, brutalna, narzucona z zewnątrz, ale jednak rewolucja. Ta rewolucja niesłychanie głęboko przeorała tkankę polskiego społeczeństwa, tworząc warunki dla dzisiejszej ekspansji klasy średniej, czyli mieszczaństwa, do najgłębszej być może od wieków zmiany mentalności Polaków: odejścia od mentalności określonej przez wieś i folwark ku zdeterminowanej przez miasto i miejski sposób życia - taką tezę stawia w tekście „Kto nam zabrał tę rewolucję?” („Krytyka Polityczna” nr 29/2011) filozof Andrzej Leder.
Czy poznając ukryte źródła naszych wyobrażeń o sobie, możliwe jest naprawienie wspólnoty?
Brakuje w polskiej kulturze narracji opowiadającej o tej przemianie. Jest wyparcie, które każe nam szukać korzeni w kulturze szlacheckiej. Każdy zostawił dwór na kresach (ja np.), albo wymachuje herbem z czasów Książąt Mazowieckich (to akurat A.), ewentualnie próbuje umawiać się z podobno-hrabią (P.)
No więc ucieczka do tyłu, ewentualnie w przód w stronę estetyki kosmopolitycznej, globalnej, bezpiecznej, obowiązującej wszędzie. Zmagania z formą, jako papierek lakmusowy tego, czy uda się coś z tą pamięcią zrobić, wmontować w teraźniejszość czy nie.
Chodzi też o wyparcie się przyczyn awansu społecznego i przemian w obrębie struktury społecznej. Źródła tej ekonomii tkwią w pasmie katastrof społecznych. Zagłada inteligencji i kultury ziemiańskiej ale przede wszystkim zagłada warstwy mieszczańskiej jaką stanowili Żydzi z małych i większych miasteczek (i Niemcy z większych) pozostawiła pustkę nie tylko symboliczną ale i dosłowną, która otworzyła drogę awansu społecznego warstwom chłopskim. Ktoś wchodził do czyichś domów, ktoś te majątki przejął, od tartaków i domów po świeczniki norblinowskie i bawarską porcelanę.
Polską historią, powinien się zajmować przede wszystkim psycholog. Dlatego Leder przytacza lacanowskie pojęcie transpasywności, doświadczanie skutków czegoś co zrobili inny (ale nam w to graj!).
Bliżej nam podobno do społeczeństw postkolonialnych, jak Indie czy Indonezja, niż społeczeństw starej Europy.
Festung Warschau jeszcze
...Ale podobno Żydzi nie walczyli i podobno ich historia nie krzyżowała się - jakimś sposobem - z historią Polaków. Była osobna,. Bo była tak, oczywiście, w znacznym stopniu. Kiedy powstanie Muzeum Historii Żydów Polskich, będzie można powiedzieć: przecież mają SWOJE muzeum! I zadekretować tę osobność na amen"
Elżbieta Janicka, Festung Warschau
Elżbieta Janicka, Festung Warschau
piątek, 29 czerwca 2012
czwartek, 21 czerwca 2012
Le Nozze...
Se vuol ballare, signor contino,
il chitarrino le suonerò, sì,
se vuol venire nella mia scuola,
la capriola le insegnerò, sì.
Saprò, saprò, ma piano,
meglio ogni arcano,
dissimulando scoprir potrò.
L'arte schermendo, l'arte adoprando,
di qua pungendo, di là scherzando,
tutte le macchine rovescierò.
Se vuol ballare, signor contino,
il chitarrino le suonerò.
il chitarrino le suonerò, sì,
se vuol venire nella mia scuola,
la capriola le insegnerò, sì.
Saprò, saprò, ma piano,
meglio ogni arcano,
dissimulando scoprir potrò.
L'arte schermendo, l'arte adoprando,
di qua pungendo, di là scherzando,
tutte le macchine rovescierò.
Se vuol ballare, signor contino,
il chitarrino le suonerò.
zazdrosna niechęć, która wznosi się do rangi wyższości intelektualnej i zaraz ją uruchamia. Figaro znów rośnie, a Hrabia ulega pomniejszeniu, jest już tylko Contino, małym hrabią, posłusznym i tańczącym jak mu sługa zagra. Hrabiemu nie brak godności ani dumy, ale on tylko "zadał sobie trud, by się urodzić"
J. Starobinski. Czarodziejki
Christine Schaeffer o aparycji Tildy Swinton. Najpiękniejszy farfallone amoroso.
i D'Arcangelo jako Figaro.
Le Nozze...
Zuzanna. Mozart powierzył tę rolę Nancy Storage, w której był zakochany. Zuzanna zajmuje miejsce centralne. Nie ma w operze duetu, który by jej nie dotyczył. To do niej należy ostatnia wielka aria Deh vieni, non tardar. Gdy na potrzeby intrygi Zuzanna na koniec wdziewa strój Hrabiny, to jest coś więcej niż tylko przebranie. - domyślamy się, że jej postać urasta nie mniej niż postać Figara.
J. Starobinski, Czarodziejki
środa, 13 czerwca 2012
wtorek, 12 czerwca 2012
sobota, 9 czerwca 2012
wtorek, 5 czerwca 2012
środa, 30 maja 2012
Przypadek Kereza
Przypadek Kereza
Miasto nie otrzymuje produktu, tylko koncepcję, którą dopiero trzeba rozwinąć. Na tym rozbijały się wszystkie rozmowy. Konkurs w 2007 r. był na koncepcję budynku. Projekt rozwijał się potem, był coraz ciekawszy, coraz lepszy. Jednak urzędnicy uważali, że zostali oszukani. Poprawki, które wprowadzałem na ich żądanie, albo takie, które robiłem sam, by udoskonalić budynek, SZRM rozumiał tak: skoro architekt cokolwiek poprawia, to znaczy, że były jakieś błędy. To zasadnicze niezrozumienie istoty zawodu architekta.
(...)
Projektuję teraz w Rio de Janeiro osiedle dla ludzi, którzy wcześniej żyli w fawelach, to inwestycja miejska. Projekt musiał być zaakceptowany przez mieszkańców, otwarta dyskusja była częścią procesu projektowania. Nie wiemy, czy będzie zrealizowany, idą wybory, zmienią się władze miasta, jednak w Brazylii zamawiający okazali się przyjaźni i otwarci. W Polsce spotkałem się z reakcją paniczną. Z jakiego powodu? - Z powodu braku zaufania.
(...)
Ale powodem było co innego: niechęć do zaangażowania. Zaufanie zawsze jest wynikiem zaangażowania. To ciężka praca, nie chodzi o to, by zamknąć oczy i zaufać. Próbowałem zaprosić dyrektorów SZRM do Zurychu. Potraktowali to jak przekupstwo. Nie mieli pojęcia o mnie, o mojej pracy, nie przyglądali się procesowi projektowania, nawet nie patrzyli na plany. Dyrektor (...) oddawał je swoim współpracownikom, którzy zamiast pracować nad rozwiązaniem ważnych problemów, skupiali się na nieistotnych detalach technicznych. (...) Problem jest głębszy, strukturalny. Urzędnicy, których spotkałem, nie są w stanie podejmować decyzji. Każda decyzja ich przytłaczała.
(...)
Od innych krajów Polskę różni tylko stopień agresji, z jaką się spotkałem. Okropna jest ta retrospektywna kultura oskarżania i okrywania hańbą innych. Polska to wspaniały kraj, gospodarczo kwitnie, ma wielkie możliwości i wspaniałych ludzi. Skąd ta potrzeba szukania winnego? To autodestrukcyjne.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75475,11823897,Kerez__W_Polsce_poczulem_emocje.html?as=2&startsz=x#ixzz1wLgnrJzN
Miasto nie otrzymuje produktu, tylko koncepcję, którą dopiero trzeba rozwinąć. Na tym rozbijały się wszystkie rozmowy. Konkurs w 2007 r. był na koncepcję budynku. Projekt rozwijał się potem, był coraz ciekawszy, coraz lepszy. Jednak urzędnicy uważali, że zostali oszukani. Poprawki, które wprowadzałem na ich żądanie, albo takie, które robiłem sam, by udoskonalić budynek, SZRM rozumiał tak: skoro architekt cokolwiek poprawia, to znaczy, że były jakieś błędy. To zasadnicze niezrozumienie istoty zawodu architekta.
(...)
Projektuję teraz w Rio de Janeiro osiedle dla ludzi, którzy wcześniej żyli w fawelach, to inwestycja miejska. Projekt musiał być zaakceptowany przez mieszkańców, otwarta dyskusja była częścią procesu projektowania. Nie wiemy, czy będzie zrealizowany, idą wybory, zmienią się władze miasta, jednak w Brazylii zamawiający okazali się przyjaźni i otwarci. W Polsce spotkałem się z reakcją paniczną. Z jakiego powodu? - Z powodu braku zaufania.
(...)
Ale powodem było co innego: niechęć do zaangażowania. Zaufanie zawsze jest wynikiem zaangażowania. To ciężka praca, nie chodzi o to, by zamknąć oczy i zaufać. Próbowałem zaprosić dyrektorów SZRM do Zurychu. Potraktowali to jak przekupstwo. Nie mieli pojęcia o mnie, o mojej pracy, nie przyglądali się procesowi projektowania, nawet nie patrzyli na plany. Dyrektor (...) oddawał je swoim współpracownikom, którzy zamiast pracować nad rozwiązaniem ważnych problemów, skupiali się na nieistotnych detalach technicznych. (...) Problem jest głębszy, strukturalny. Urzędnicy, których spotkałem, nie są w stanie podejmować decyzji. Każda decyzja ich przytłaczała.
(...)
Od innych krajów Polskę różni tylko stopień agresji, z jaką się spotkałem. Okropna jest ta retrospektywna kultura oskarżania i okrywania hańbą innych. Polska to wspaniały kraj, gospodarczo kwitnie, ma wielkie możliwości i wspaniałych ludzi. Skąd ta potrzeba szukania winnego? To autodestrukcyjne.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75475,11823897,Kerez__W_Polsce_poczulem_emocje.html?as=2&startsz=x#ixzz1wLgnrJzN
wtorek, 15 maja 2012
Na pytanie o kapliczki Warszawy, odpowiadamy: 1944 - Powstanie Warszawskie. To wiedza potoczna i książkowa. Tymczasem rzecz wygląda niezupełnie tak, a nawet zupełnie nie tak. Na warszawskiej Pradze powstania nie było. Geneza kapliczek sięga późnej wiosny 1943 roku.
Żydów Warszawy ostatecznie zamknięto za murami w listopadzie 1940 roku. Domy, które pozostały po nich po aryjskiej stronie zasiedlano od razu. Wielka Akcja w getcie miała miejsce w lecie 1942. Z kapliczkami jednak zwlekano. Jakby czekano na znak. Rzecz jasna, nie spodziewano się żydowskiego powstania. Żydowskie powstanie wprowadziło zamęt - nieporządek symboliczny - i do dzisiaj sprawia kłopot. Ale nawet Tomasz Apostoł oczekiwał dowodu. Potrzebował gwarancji. Powstanie w getcie warszawskim wybuchło w Wielkim Tygodniu - na Wielkanoc 1923 roku. Zakończyło się niespełna miesiąc później wysadzeniem w powietrze Wielkiej Synagogi na Tłomackiem. Z olbrzymiej połaci żydowskiej Warszawy nie pozostał kamień na kamieniu. Był to jakiś rodzaj pewności. Nic nie poradzę. W moim odczuciu te kapliczki mają charakter wotywny.
Elżbieta Janicka, Festung Warschau
Nie wiem czy ma rację, ale ma prawo. Zresztą sama o tym mówi. Hipoteza, która dotknie Polaków do żywego. Bo sama dotyka mitu, świętości. Legendy miejskiej, która tworzy nową tożsamość miasta. Afirmowanej przez starszych katolikówi przez młodych agnostyków (przez swój campowy dewocjonalny charakter)
Żydów Warszawy ostatecznie zamknięto za murami w listopadzie 1940 roku. Domy, które pozostały po nich po aryjskiej stronie zasiedlano od razu. Wielka Akcja w getcie miała miejsce w lecie 1942. Z kapliczkami jednak zwlekano. Jakby czekano na znak. Rzecz jasna, nie spodziewano się żydowskiego powstania. Żydowskie powstanie wprowadziło zamęt - nieporządek symboliczny - i do dzisiaj sprawia kłopot. Ale nawet Tomasz Apostoł oczekiwał dowodu. Potrzebował gwarancji. Powstanie w getcie warszawskim wybuchło w Wielkim Tygodniu - na Wielkanoc 1923 roku. Zakończyło się niespełna miesiąc później wysadzeniem w powietrze Wielkiej Synagogi na Tłomackiem. Z olbrzymiej połaci żydowskiej Warszawy nie pozostał kamień na kamieniu. Był to jakiś rodzaj pewności. Nic nie poradzę. W moim odczuciu te kapliczki mają charakter wotywny.
Elżbieta Janicka, Festung Warschau
Nie wiem czy ma rację, ale ma prawo. Zresztą sama o tym mówi. Hipoteza, która dotknie Polaków do żywego. Bo sama dotyka mitu, świętości. Legendy miejskiej, która tworzy nową tożsamość miasta. Afirmowanej przez starszych katolikówi przez młodych agnostyków (przez swój campowy dewocjonalny charakter)
poniedziałek, 14 maja 2012
Twierdza Warszawa
Jak na wszystko, co było, to nic nie zostało. Ale jak na zupełnie nic, to zostało mnóstwo.
Szczęśliwe kraje mają dużo bardziej integralnie, i w przestrzeni, i w podręcznikach zapisaną historię. Co zaszło, to się odkłada, warstwa po warstwie i tworzy wieloelementową opowieść, Nie ma zwyczaju, żeby każdorazowo przeprowadzać Rewolucję Kulturalną, która ma wymieść z historii poprzednią epokę, która nie wiadomo skąd się wzięła, spadła z Marsa (...) w każdym razie NAS przy tym nie było. Inni też mają swoje mity, ale nie muszą, jak Mao Zedong, nakazywać wyrywania z korzeniami tej trawy, która służyła nie naszym przyjemnościom lub ideom. Nie trzeba było w Helsinkach wysadzać pięknego soboru zbudowanego przez cara, jak zrobiono w Warszawie.
"Czy można zatem mówić o jakiejś ciągłości w mieście, które nieustannie unieważnia linearne następstwo rzeczy i zdarzeń, którego czas jest krzywy i dziurawy? Pytanie retoryczne. Nie można. Dowody? Taki Pałac Kultury starszy jest metryką i podupadłym wyglądem od Królewskiego Zamku. Stary ratusz jest o kilka stuleci nowszy od nowego. Nie mówiąc o Pałacu Saskim, który jeszcze nie istnieje. Ten odbudujemy w przyszłości jeszcze piękniejszy i jeszcze starszy niż w rzeczywistości. Od oryginału nie odróżnisz. Bo oryginału nie ma. Choć "tu, na miejscu czasem się zdaje, że gdzieś istnieje idealny sobowtór Warszawy lepszy od oryginału. W Przeszłości.
Elżbieta Janicka, Festung Warschau.
Szczęśliwe kraje mają dużo bardziej integralnie, i w przestrzeni, i w podręcznikach zapisaną historię. Co zaszło, to się odkłada, warstwa po warstwie i tworzy wieloelementową opowieść, Nie ma zwyczaju, żeby każdorazowo przeprowadzać Rewolucję Kulturalną, która ma wymieść z historii poprzednią epokę, która nie wiadomo skąd się wzięła, spadła z Marsa (...) w każdym razie NAS przy tym nie było. Inni też mają swoje mity, ale nie muszą, jak Mao Zedong, nakazywać wyrywania z korzeniami tej trawy, która służyła nie naszym przyjemnościom lub ideom. Nie trzeba było w Helsinkach wysadzać pięknego soboru zbudowanego przez cara, jak zrobiono w Warszawie.
"Czy można zatem mówić o jakiejś ciągłości w mieście, które nieustannie unieważnia linearne następstwo rzeczy i zdarzeń, którego czas jest krzywy i dziurawy? Pytanie retoryczne. Nie można. Dowody? Taki Pałac Kultury starszy jest metryką i podupadłym wyglądem od Królewskiego Zamku. Stary ratusz jest o kilka stuleci nowszy od nowego. Nie mówiąc o Pałacu Saskim, który jeszcze nie istnieje. Ten odbudujemy w przyszłości jeszcze piękniejszy i jeszcze starszy niż w rzeczywistości. Od oryginału nie odróżnisz. Bo oryginału nie ma. Choć "tu, na miejscu czasem się zdaje, że gdzieś istnieje idealny sobowtór Warszawy lepszy od oryginału. W Przeszłości.
Elżbieta Janicka, Festung Warschau.
Afryka Wschodnia, cz. 10
shamma, Etiopia
kangas, kikois i kitenge. Wschodnia Afryka w większości importowała tkaniny z pobliskich Indii. Mimo braku własnych tkackich tradycji, stworzyła niepowtarzalny mix kulturowy.
John Gillow, African textile
John Gillow, African textile
niedziela, 13 maja 2012
Egipt, cz .8
Dekorowane srebrną nitką szale z Assyut cieszyły się powodzeniem w latach 20, kiedy po odkryciu grobu Tutenhamona Europę zalała moda na Egipszczyznę.
John Gillow, African textile
sobota, 12 maja 2012
Afryka Północna, cz. 7
Bakhnug, tajira. Szale Berberyjek z rejonu Tunezji.
Derfudit, z oazy Siwa
John Gillow, African textile
Subskrybuj:
Posty (Atom)