wtorek, 4 października 2011

Ogród Saski

Kocham Ogród Saski na przekór, bo trudno się kochać w kadłubku. Można zwątpić w przedwojenną elitę, kiedy słyszy się o tym rzekomo przedwojennym Salonie Warszawy. Krótkie to to takie, ledwo się rozpędzisz, a już koniec. Ścieżki wyasfaltowane i pełne krakelur od walczących kasztanów. Pomiędzy nimi wyrastają perły osiemnastowieczne rzeźby z warsztatu Plerscha.

Mam w nosie komu się narażam, ale czekam aż zamkną tę okaleczoną przestrzeń, bo pełnej świetności Osi Saskiej przywrócić się nie da. Jestem zwolennikiem grodzenia parków, nie ze strachu przed wandalami czy z zaborczości. Te przestrzenie były projektowane jako parki, zamknięte przestrzenie, nie jako skwery do przecinania na wskroś.


Oś Saska jest dla mnie jednym z najpiękniejszych założeń urbanistycznych.


Izolacja parku była umowna, bo do Ogrodu przed wojną prowadziło 6 bram, od Królewskiej, z placu Żelaznej Bramy, od Żabiej, Niecałej, Fredry (dawniej Kotzebue), no i pod kolumnadą pałacu Saskiego. Bramy na noc były zamykane. Prawda, że nie wpuszczano żebraków, służących, żołnierzy na przepustkach (strasznie bałamucili opiekuni do dzieci) oraz "osoby w egzotycznych strojach" (chodziło, niestety, o żydowskie chałaty. Jaka to wówczas egzotyka?). Ale to rzeczywistość przedwojenna, prawda, żaden argument.


Teatr Letni stał pośrodku parku, czyli tam gdzie teraz aleja łącząca Królewską z Bankowym. Aleja która przejęła rolę ulicy, ograbionej z chodnika przez tory tramwajowe.



Co jeszcze było, a nie istnieje? Pałac Saski i Pałac Bruhla oczywiście. Poza tym Żelazna Brama, Teatr Letni, Kąpielisko dla Dzieci, Oranżeria Palmiarnia, Domek Ogrodnika, Altanka z wodą sodową, Kiosk z gazetami, Ujeżdżalnia Saska, Kiosk Meteorologiczny, Instytut Wód Mineralnych (wzorowany na rzymskich termach Dioklecjana) i budynki przy Żelaznej Bramie. No i kute ogrodzenie. Pozostały Sadzawka, Fontanna, Wodozbiór naśladujący świątynię Westy w Tivoli.

Brak komentarzy: