poniedziałek, 31 października 2011
Neofarm / ŁDW
Wystawa jest/była ukłonem w stronę, tych którzy od designu oczekują dobrej stylizacji, funu, a nie rozwiązywania problemów społecznych. Prezentowano icons-to-be.
Swoją drogą ciekawe, jak ci artyści szukają inspiracji w ludowiznie, kulturze chłopskiej (jak zwał tak zwał) na poziomie materiału i formy. A u nas ciągle tylko na poziomie ornamentu, dzięki czemu mamy infantylne szlaczki dla dzidzi piernik. Czekamy zatem na warsztaty, które projektantom obiecało PME, gdzie etnografowie od kultury materialnej będą pokazywać projektantom formy przedmiotów, które wyszły z użycia. Surowe, o szlachetnej formie. Niezdobione bo codzienne. Jak ukochane przez mnie nożyce do strzyżenia owiec.
Siedzisko Chritstien Meindertsma
Lamy Benjamina Huberta
Miseczki mischer's traxler
Ziemniaczana pozytywka Juliette Warmenhoven
Lladro
Front Design
Arzu Firuz
AZE Design
David Clarke
MIscher's taxler
Chritstien Meindertsma raz jeszcze po fajna
Marcel Wanders
Max Lipsey
Yanes Wuhl
Paul Loebach
Yvonne Fehling & Jennie Peiz
niedziela, 30 października 2011
sobota, 29 października 2011
niedziela, 23 października 2011
Gioia!
Bardzo ładnie nam dziś Pani Aleksandra zaśpiewała i zagrała w Lucii z Lamermoor. Gioia!
i najsłynniejsze filmowe wykonanie arii ze sceny szaleństwa Łucji, śpiewa Inva Mula.
sobota, 22 października 2011
wtorek, 18 października 2011
Frustracja? Interakcja!
Do Break!. Porcelana + guma. Waza pęka, ale się tłucze.
Do Scratch! Projekt, który długo "wprowadzano na rynek". Użytkownicy mieli opór przed zniszczeniem przedmiotu. Tymczasem niewyskrobana lampa nie spełniała swojej funkcji. Światło musiało się przedrzeć /dosłownie/ przez czarną powierzchnię. Pomogło zamieszczenie tutorialów z użyciem znanych twarzy, Idea Drooga zawiodła. No celebrity, no sells.
Do Hit!
Projekt "Do" powstał we współpracy z holenderską agencją reklamową KesselsKramer. Co teraz częste, najpierw wymyślono brand (KK) potem do niego produkty dorobił Droog.
Do Scratch! Projekt, który długo "wprowadzano na rynek". Użytkownicy mieli opór przed zniszczeniem przedmiotu. Tymczasem niewyskrobana lampa nie spełniała swojej funkcji. Światło musiało się przedrzeć /dosłownie/ przez czarną powierzchnię. Pomogło zamieszczenie tutorialów z użyciem znanych twarzy, Idea Drooga zawiodła. No celebrity, no sells.
Do Hit!
Projekt "Do" powstał we współpracy z holenderską agencją reklamową KesselsKramer. Co teraz częste, najpierw wymyślono brand (KK) potem do niego produkty dorobił Droog.
sobota, 15 października 2011
Społecznie się przyjęło, że rozstanie oznacza przekreślenie związku. To dramatyczna rozrzutność życiowa: najpierw zmienia się kogoś w osobę bliską, a potem przerabia na wroga. Jakiś absurd ekonomiczny. Człowiek przybliżony, bardziej przeniknięty, niesie ze sobą ponadprzeciętną wartość ludzką. Bliskość jest niezwykle ważna i nie można nią szastać. (...) Poza tym - co nie mniej ważne - mężczyzna to rodzaj uniwersytetu: nowy kochanek to nowy wydział, w związkach człowiek najwięcej się uczy. (...) Uwielbiam moje przyjaciółki, ale nie mogę ich dawkować za dużo. Moim marzeniem są mężczyźni rozmawiający o abstrakcji. Nie lubię rozmów o życiu, a kobiety najczęściej rozmawiają o życiu (...)
mam do ubioru podejście podpatrzone w chińskim teatrze. Całość użytkowa, a do tego jakiś symbol oznaczający wjazd na koniu lub - w moim przypadku - strój roboczy lub uroczysty. (...) Ubranie to ważny tekst (...) ale szczytem wszystkiego są szpilki - manifestacja niewolnictwa i rezygnacja z możliwości ucieczki. (...) Czasem maluje usta, nawet to lubię, ale zaraz przypomina mi się dowcip o stworzeniu człowieka. Bóg był bardzo zadowolony z wyglądu Adama, a kiedy spojrzał na Ewę, trochę się speszył i powiedział; "No niestety będziesz się musiała malować". (...)
niezwykle sobię cenię status życiowego masturbanta. Niestety większość ludzi zależy od drugiej osoby. Żeby istnieć, muszą mieć kogoś przy sobie. Ta zależność sprawa, że przystają na tysięczne drobiazgi i kompromisy tylko po to, żeby ta druga osoba była.(...)
Masza Potocka dla Wysokich Obcasów
mam do ubioru podejście podpatrzone w chińskim teatrze. Całość użytkowa, a do tego jakiś symbol oznaczający wjazd na koniu lub - w moim przypadku - strój roboczy lub uroczysty. (...) Ubranie to ważny tekst (...) ale szczytem wszystkiego są szpilki - manifestacja niewolnictwa i rezygnacja z możliwości ucieczki. (...) Czasem maluje usta, nawet to lubię, ale zaraz przypomina mi się dowcip o stworzeniu człowieka. Bóg był bardzo zadowolony z wyglądu Adama, a kiedy spojrzał na Ewę, trochę się speszył i powiedział; "No niestety będziesz się musiała malować". (...)
niezwykle sobię cenię status życiowego masturbanta. Niestety większość ludzi zależy od drugiej osoby. Żeby istnieć, muszą mieć kogoś przy sobie. Ta zależność sprawa, że przystają na tysięczne drobiazgi i kompromisy tylko po to, żeby ta druga osoba była.(...)
Masza Potocka dla Wysokich Obcasów
piątek, 14 października 2011
Z czym się kojarzy Legnica? Z małą Moskwą? Z browarem? Mi jeszcze z portalem zamkowym.
No to, jeszcze z jedną z najwybitniejszych kolekcji sztuki na świecie. Byłą. Kolekcją, bo sztuka w większości ocalała.
Zbiór hrabiego Minutolego powstał w latach, kiedy idea V&A Museum była jeszcze w zalążku (pierwsi!). Ale idee widać krążyły po Europie. Zgromadzić przykłady rzemiosła artystycznego w czasie, gdy pojawiły się pierwsze symptomy jego zmierzchu. Nie dla własnej satysfakcji. Obydwie kolekcje od początku były gromadzone z myślą o szerokiej ekspozycji nie tylko ku chwale kolekcjonera, ale jako Wielki Wzornik.
Alexander Minutoli eksponował kolekcję (28 000 artefaktów!) od lat 40-tych XIX w zamku w Legnicy, potem przeniósł ją do Biedrzychowic (byłam! byłam! PGR, potem szkoła, dewastacja, ale pałac przynajmniej stoi) i zamku Rajsko (kompletna ruina). Od lat 90-tych trochę jej ubywało (właściciel się jej pozbywał, kłopoty finansowe?, aukcje w Berlinie, gros z eksponatów z zakresu rzemiosła trafiła do Kunstgewerbemuseum) ale aż do 1945 jej trzon pozostawał na Śląsku. To co zostało po wojnie rozpierzchło się po Polsce - MNW, MNP, okolice.
Kolekcji szkoda, ale nie wszystko szlak trafił właściciel zapobiegawczo zatrudnił Ludwiga Bielitskiego (rodowity Niemiec, jak to na pograniczu) do udokumentowania tego gigantycznego zbioru. Bielitski w latach 1854-1857 uwiecznił na fotografiach tysiące przedmiotów. Było to pionierska dokumentacja fotograficzna takiej ilości dzieł sztuki. Zbiór został wydany jako Vorbilder für Fabrikanten und Handwerker. Kontynuacja tej inicjatywy wydawniczej w 1857 roku przyniosła kilka tomów zawierających 4500 wykonanych przez Bielitskiego fotografii. Nie potrafię znaleźć innych realizacji Bielitskiego, nie wiem czy praca przy kolekcji była jego opus vitae. Wygląda na to, że tak. Pojedyncze prace ciągle krążą po aukcjach Christie's. Poniżej zebrane:
Zbiór hrabiego Minutolego powstał w latach, kiedy idea V&A Museum była jeszcze w zalążku (pierwsi!). Ale idee widać krążyły po Europie. Zgromadzić przykłady rzemiosła artystycznego w czasie, gdy pojawiły się pierwsze symptomy jego zmierzchu. Nie dla własnej satysfakcji. Obydwie kolekcje od początku były gromadzone z myślą o szerokiej ekspozycji nie tylko ku chwale kolekcjonera, ale jako Wielki Wzornik.
Alexander Minutoli eksponował kolekcję (28 000 artefaktów!) od lat 40-tych XIX w zamku w Legnicy, potem przeniósł ją do Biedrzychowic (byłam! byłam! PGR, potem szkoła, dewastacja, ale pałac przynajmniej stoi) i zamku Rajsko (kompletna ruina). Od lat 90-tych trochę jej ubywało (właściciel się jej pozbywał, kłopoty finansowe?, aukcje w Berlinie, gros z eksponatów z zakresu rzemiosła trafiła do Kunstgewerbemuseum) ale aż do 1945 jej trzon pozostawał na Śląsku. To co zostało po wojnie rozpierzchło się po Polsce - MNW, MNP, okolice.
Kolekcji szkoda, ale nie wszystko szlak trafił właściciel zapobiegawczo zatrudnił Ludwiga Bielitskiego (rodowity Niemiec, jak to na pograniczu) do udokumentowania tego gigantycznego zbioru. Bielitski w latach 1854-1857 uwiecznił na fotografiach tysiące przedmiotów. Było to pionierska dokumentacja fotograficzna takiej ilości dzieł sztuki. Zbiór został wydany jako Vorbilder für Fabrikanten und Handwerker. Kontynuacja tej inicjatywy wydawniczej w 1857 roku przyniosła kilka tomów zawierających 4500 wykonanych przez Bielitskiego fotografii. Nie potrafię znaleźć innych realizacji Bielitskiego, nie wiem czy praca przy kolekcji była jego opus vitae. Wygląda na to, że tak. Pojedyncze prace ciągle krążą po aukcjach Christie's. Poniżej zebrane:
czwartek, 13 października 2011
środa, 12 października 2011
Bajki polskie
Claude Levi-Strauss napisał: "Możemy zrozumieć że naturalne gatunki są wybierane [jako totemy] nie dlatego, że są dobre do jedzenia ale że są dobre do myślenia" .
A Łukasz Łuczaj kontynuuje: To przywiązanie do myślenia o zwierzętach jest najsilniejsze u dzieci. Instynkt ten Edward O. Wilson (1994) nazwał biofilią. Dzieci w wieku dwóch czy trzech lat bardzo interesują się zwierzętami. Bajeczki o zwierzętach są ważnymi elementami ich kognitywnego rozwoju. Niestety z powodu zaniku kontaktu dzieci z przyrodą obserwuje się trywializację ich wiedzy przyrodniczej, którą psycholodzy kognitywni nazwali dewolucją wiedzy (...) Kształcenie wrażliwości ludzi na przyrodę zaczyna się w dzieciństwie. (...) Brytyjskie ilustracje mają więcej roślin zielnych, a polskie gatunków drzewiastych. Brytyjskie ilustracje mają więcej kwiatów fioletowych i żółtych, a polskie więcej kwiatów białych. Wydaje się, że polskie ilustracje w mniejszym stopniu pokazują dominującą potencjalną roślinność naturalną (lasy liściaste), a w większym elementy borealne pospolite w lasach wtórnych i na wschód od Polski. To odchylenie może być wytłumaczone przyczynami historycznymi: zmianą granic po roku 1945.(...).
W brytyjskich bajkach roi się od leśnych kwiatów: naparstnic, pierwiosnków, żonkili. Od drzew i krzewów owocowych, szczególnie jabłoni, dzikiej róży i jeżyn. A u nas? U nas w bajkach jest dużo świerkopodobnych choinek, brzóz, muchomorów, pałki wodnej, wierzb, kasztanowców, ogrodowych róż i słoneczników. Flora naszych bajek odpowiada elementom tajgowym naszej flory. Temu, co widzi się na Polesiu, Białostocczyźnie czy Litwie. Większość tych elementów to gatunki eurosyberyjskie, można je, prócz kasztanowca, znaleźć w dowolnym miejscu od Niemiec po Syberię. Brak gatunków karpackich i z lasów liściastych (lipy, buka i jodły, kwiatów lasów liściastych). Z górskich roślin są tylko świerki i krokusy. Ale i tak zestaw gatunków nie jest w pełni realistyczny - przecież brakuje zupełnie w bajkach tak charakterystycznych elementów krajobrazu jak osiki i olchy. Ba, nawet sosen - polscy rysownicy są zbyt głupi, żeby je zauważyć, rysują tylko choinki! Tak łatwo jest narysować strzelistą koronę olchy z małymi szyszeczkami na gałęzi.
I zrobił porównanie:
Więcej: http://luczaj.com/publikacje/Luczaj%202009.pdf
http://www.luczaj.com/
Subskrybuj:
Posty (Atom)