piątek, 13 marca 2009

Rzym



Do Rzymu się nie jeździ, ale się do niego powraca, nawet jeśli nigdy tam nie byliśmy. Rzym bowiem to serce powszechnej wyobraźni” mówi Balthus cytując Borgesa, który z kolei powołuje się na Swedenborga. Niby banał a trzeba się podpierać nazwiskami 3 geniuszy.

Rzym jest surowy, linearny, pozbawiony wdzięku, operuje bryłą i światłocieniem, nie kolorem i wrażeniem. Rzym jest na serio. W końcu służył jak scenografia do rządzenia i modlitwy, na frywolności zostawiając Paryż i Wenecja. Taka wersja Eskurialu? No nie, jednak w stylu włoski, bardzie wyrafinowana.

Rafael

Rozczarował jednak, szczególnie na płótnach. To postodbiór chyba: potwierdzenie wiarygodnych kopii aniołków z pocztówek. Kolor: zielenie i czerwienie (vermillion?) za mocne, jakby konserwator postarał się na zaś. Może to efekt rzymskiej szkoły, linearnej. Doskonały rysunek ubrany w zbyt jaskrawe barwy. Postaci modelowane rzeźbiarsko a na nie niepotrzebnie narzucone kolorowe szmaty.
Stanze dużo lepiej. Zwłaszcza Sala Konstantyna. Szarości podkreślały modelunek postaci …. i konia… nie, właściwie Konia. Tego Konia.
Szkoła Ateńska, Parnas – bluźnię, ale nadmiar kolorów sprawia, ze malarstwo Rafaela nie pozostawia niedosytu.




Carlo Crivelli

Moje rzymskie odkrycie. Kojarzyłam go wcześniej, jako drugorzędnego malarza. Gotycki malarz z Włoch? Phi. To jak malarz ikon z Augsburga. Wydawał mi się zbyt gotycki, zbyt dekoracyjny. Operujący zbyt prostymi środkami wyrazu: bezpieczną sepią i kontrastem
dekoracyjnych sukienek Madonn ze szpetotą twarzy apostołów. To teraz muszę to odszczekać… wooof, wooof. Same nazwisko od razu zaczęło brzmieć jakoś wyrafinowanie. Jak włoskiej projektantki szyjącej torebki albo jak … Claudia Cardinale. Anyway: Carlo Crivelli stanowczo powinien znajdować się częściej w podręcznikach historii sztuki. Ma nie tylko dobre nazwisko. Pięknie maluje, naprawdę. Dekoracyjne brokatowe szaty w przyćmionej miodowej aurze, powykręcane starcze twarze. No i osadzone w perspektywie włoskiego renesansowego (może proto- ) miasta. Gdyby nie to, że jest to malowane z wyjątkową średniowieczną pieczołowitością, przypisałabym jego obrazy prerafaelitom, ilustratorom bajek o smokach.



Brak komentarzy: