niedziela, 31 stycznia 2010

Orlando

No i stało się. Obejrzałam Orlando Sally Potter. Tak długo nosiłam w sobie własną wersję tego filmu. Odkąd jest obok T. marzenia się spełniają niezleżnie ode mnie. Skonczyłam pamiętniki Virgini Woolf. Vita Sackville - West była jej przyjaciółką, kochanką i muzą. Pierwowzorem postaci Orlanda.





Zbyt wielki mam zamęt w głowie (…) to rezultat wczorajszego obiadu u Clive’a, u którego poznałam uroczą, utalentowaną arystokratkę Sackville- West. Niezbyt odpowiada surowszym z moich kryteriów – rumiana, z Wąskiem, kolorowa jak papużka, pełna tego giętkiego wdzięku arystokracji, ale bez dowcipu artystki. „Jeden z naszych przodków wręczył jej wyrok śmierci” Wszyscy ci powiedziała mi Vita. Wszyscy ci przodkowie i te stulecia, srebro i złoto, wyhodowały ciało doskonałe. Vita jest jak jeleń, albo raczej jak rumak, poza twarzą która ma odętą, no i niezbyt przenikliwym umysłem. Jeśli jednak chodzi o ciało, jest perfekcyjna. (…)
(...) Vita przemknęła przez wioskę swoim nowym, wielkim błękitnym austinem, który prowadzi pewną ręką. Ubrana była w prążkowaną żółta bluzę i duży kapelusz i miała neseser pełen srebra i koszul nocnych zawiniętych w bibułkę. (…) Dama doskonała, pełna tego arystokratycznego blasku i odwagi, a mniej niż się spodziewałam dziecinna. Twarz ma jak bardzo dojrzały owoc winogrona, wąsik, odęcie. Zrobi się nieco ociężała, ale na razie przechadza się na swych pięknych nogach w dobrze skrojonej spódnicy, i choć nieco zawstydzająca przy śniadaniu, to ma w sobie męski zdrowy rozsądek i prostotę (…)Vita zabrała nas do Charleston – wszystko tam w blasku jej obecności wydawało się takie szare, byłe jakie i źle dopasowane.
(…)Vita obdarzyła mnie olbrzymim bukietem niebieskich łubinów i zachowywała się dziwnie (…) siedziała urażona , skromna, uciszona, jak skarcony uczniak.

(…) Jego kwakierska krew buntuje się przeciw bogatym, winnym fluidom Vity. Poza tym ona ma zwyczaj wygłaszania bezkrytycznych opinii na temat sztuki, co uchodzi w jej środowisku, ale nie w naszym. Szło bardzo opornie, póki nie zjawił się stary dobry Clive i nie zajął się uspokajaniem kochanego, starego, tępawego, arystokratycznego, zapalczywego grenadiera – Vity.


Virgnia Woolf, Chwile wolności.

Edith Sitwell

Mały appendix do Edith Sitwell. Skończyłam właśnie pamiętniki Virginii Woolf. I nie mogę się oprzeć przed przytoczeniem jej opisu.. Złośliwe charakterystyki fizjonomii wychodzą jej najlepiej. Choć o Edith pisze raczej bez złośliwości a z sympatią:

E była niczym dostojna cesarzowa, tak wyrazista, jednoznaczna, pełna dostojeństwa, a zarazem jakby ze szczyptą dowcipu przekupki z targu rybnego (…) przezroczysta niczym biała kość, z tych co to znajduje się na wrzosowiskach, miała kamienie koloru wody morskiej na długich, delikatnych palcach., które wślizgują się człowiekowi w dłonie i okazują się o wiele węższe, niż się człowiek spodziewał, jak złożony wachlarz. Edith ma blade oczy, jak klejnoty; a ubrana jest - w marcowy dzień – w trzywarstwową spódnicę z czerwonej bawełny w kropki. Na wpół przymyka oczy; wydaje z siebie taki dziwny śmieszek. Wszystko ma bardzo wyostrzone, spiczaste, a nos ruchliwy, niczym u kreta. Edith to dziwny produkt: mnie się podoba: jest wrażliwa, wymizerowana, serdeczna, samotna. W innych czasach zostałaby zakonnicą albo zdziwaczałą wiejską starą panną, żyjąca w odosobnieniu. Ta dziwaczność naszych czasów umieściła ją na musicalowej scenie. No więc drepcze w zapadający zmierzch z całą nieśmiałością i wyniosłością arystokratycznej starej panny. (…)
(…) Edith strasznie utyła, pudruje się grubo, maluje paznokcie na srebrno, nosi turban i wygląda jak słoń z kości słoniowej, jak Cesar Heliogabal. Nigdy jeszcze nie widziałam takiej zmiany. Jest dojrzała i majestatyczna. Palce ma pokryte białymi koralami. Pomimo jednak tego spokoju oczy ma podłużne i kapryśne. Stara cesarzowa pamięta łobuzerskie czasy. (…)
Stara Edith wyjątkowa – zupełnie wyjątkowa, z tą jej wielką, łysą twarzą – w pewnym oświetleniu bardzo piękna; a te chude, wachlarzowate dłonie i ich gesty, nieśmiałe poruszające, uczepione tego wielkiego, tłustego, niezgrabnego ciała, ubranego w czarną, dośc workowatą suknie. Wygląda jak nagrobek Plantagenetów – stwierdziła Ott. I tak jest: z tym wąskim nosem, w powietrzu, tymi wąskimi wargami, i małymi, przeszywającymi oczkami – wszystko bardzo średniowieczne.

sobota, 30 stycznia 2010

Faust w Narodowym



Porywająca aria Walentego w wykonaniu Artura Rucińskiego (w sezonie 2010/11 gra w Staatsoper Oniegina). Reżyseria Roberta Wilsona,którym tak zachwycała się Susan Sontag.

Kostiumy: Jacques Reynaud. Damy jak z obrazów Xaviera Winterhaltera (tych bez koronek - wszechobecnych, więc czy skojarzenia do końca słuszne? Albo z suszonych liści papirusu, to już bardziej.

wtorek, 12 stycznia 2010

Edith Sitwell







trudno nie dostrzec fascynacji personami lat międzywojennych. Zwłaszcza kobietami: Bright Young People, Bloomsbury. Mężczyźni mniej, mężczyźni, w większości homoseksualni.
Edith Sitwell była poetką i krytykiem sztuki. Fascynująca powierzchowność (pewnie wnętrze też). Miała 180 wzrostu. wiek uwydatnił jej oryginalną urodę. Wiek i kapelusze..i biżuteria, którą po śmierci przekazała do Victoria and Albert Museum.
Podobna w przesadzie do Anny Piaggi. Ale nie jest tak groteskowa. Renesansowa, wiktorianska, w zależności od chcenia.

piątek, 8 stycznia 2010

coming events

Coming events cast their shadow before

architektura



Ola Wasilkowska, młoda pani architekt (na sformułowaniach typu architektka język w buzi mi się plącze próbują wyłamać jedynki), zrobiła świetne zdjęcie dokumentujące jak mieszkancy Warszawy chcą po nim chodzić. Z lotu ptaka wygląda super naturalnie, jak na profesjonalnym projekcie . Widać estetyczny zmysł kolektywny zadziałał.

Przypomina mi się ścieżka przez skwerek na Kabatach z uporem zagradzany nowymi płotkami i nasadzeniami. Powstała jeszcze, kiedy skwerek był polem błota, więc nikt niczego nie deptał. Ale nie... ONI wiedzą lepiej.

środa, 6 stycznia 2010

Husky




Very talkative. Po pobycie w schronisku (lepsze słowo to hospicjum) rozprostowuje się, rozgaduje, rozkwita. Rozczula.

Doris Lessing o Morfinie

Była wtedy taka śliczna, taka doskonała (...) była samą gracją, delikatnością,\samym taktem i ciepłem, toteż - jak mówią bajki i stare żony - musiała umrzeć młodo. Doris Lessing

piątek, 1 stycznia 2010

chce stroj Maxa ....



z filmu "Gdzie mieszkają dzikie stwory"



FIRE ON THREEEEEE!!!!!!!!!!