Jak na wszystko, co było, to nic nie zostało. Ale jak na zupełnie nic, to zostało mnóstwo.
Szczęśliwe kraje mają dużo bardziej integralnie, i w przestrzeni, i w podręcznikach zapisaną historię. Co zaszło, to się odkłada, warstwa po warstwie i tworzy wieloelementową opowieść, Nie ma zwyczaju, żeby każdorazowo przeprowadzać Rewolucję Kulturalną, która ma wymieść z historii poprzednią epokę, która nie wiadomo skąd się wzięła, spadła z Marsa (...) w każdym razie NAS przy tym nie było. Inni też mają swoje mity, ale nie muszą, jak Mao Zedong, nakazywać wyrywania z korzeniami tej trawy, która służyła nie naszym przyjemnościom lub ideom. Nie trzeba było w Helsinkach wysadzać pięknego soboru zbudowanego przez cara, jak zrobiono w Warszawie.
"Czy można zatem mówić o jakiejś ciągłości w mieście, które nieustannie unieważnia linearne następstwo rzeczy i zdarzeń, którego czas jest krzywy i dziurawy? Pytanie retoryczne. Nie można. Dowody? Taki Pałac Kultury starszy jest metryką i podupadłym wyglądem od Królewskiego Zamku. Stary ratusz jest o kilka stuleci nowszy od nowego. Nie mówiąc o Pałacu Saskim, który jeszcze nie istnieje. Ten odbudujemy w przyszłości jeszcze piękniejszy i jeszcze starszy niż w rzeczywistości. Od oryginału nie odróżnisz. Bo oryginału nie ma. Choć "tu, na miejscu czasem się zdaje, że gdzieś istnieje idealny sobowtór Warszawy lepszy od oryginału. W Przeszłości.
Elżbieta Janicka, Festung Warschau.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz