Wpadł mi ostatnio w ręce nowy magazyn o nazwie FUTU. Po polsku, projektu studia, bodajze angielskiego, nawet chwalony nawet na zagranicznych forach. Stek piarowych bzdur ładnie wydanych. Piarowe bzdety, które udają artykuły, poprzeplatane reklamami. Artykuły quasi- niezależne pokazują tematy przeżute przez zagraniczne a i polskie media setki razy: Zaha Hadid, Stefan Segmeister, dutch dizajn, Muji, więcej nie pamiętam zdaje się Takashi Murakami etc. Papier nobilituje ale i papier zniesie wszystko.
Monocle zdaje się być na tym tle światełkiem w tunelu i, oby, zwiastunem nowego trendu. Kiedy nie będziemy mogli już zdzierżyć bełkotu prowego, i kiedy staniemy się na niego odporni tak jak stajemy się odporni na reklamy. Nie znosimy podróbek, lansują to wszystkie media. Fake is feee. No to nie wierzmy w pseudomagazyny!
Monocle ma to, czego naprawdę potrzebuje rynek ergo czytelnicy. Tytuł, który znów wypuscił dziennikarzy zza biurek w teren. Nie publikuje tekstów na zamówienie, nie podszywa się, nie promuje celebrytow. I nie robi tego w wyniku fantazmatów jakiś dinozaurów prasy, bynajmniej. Tyler Brûlé, założył wcześniej Wallpapera, prowadzi równocześnie agencję marketingową więc robi co przynajmniej ze znajomością realiów.
Już prawie minęły 2 lata odkąd pismo jest na rynku. Od tego czasu, ostygło i pokazało trend którym, oby, pójdą szukające przeżycia magazyny papierowe:
1) Nazwa. Elegancka, magazyn miał nazywać się The Edit, potem The Week. Monocle najfajniejsza, old-schoolowa ale na poważnie. Przyciąga uwagę, skupia jak soczewka. Daleka konotacja z grunerowskim Focusem? Bardzo. Ktoś też zwrócił uwagę, że stanowi anagram słów “Cool Man”.
2) Focusy. No tak, mimo że ot Monocle, na badaniach się nie fokusuje. Odżegnuje się od nich i w nie nie wierzy. Jak Iwo Zaniewski. Nikt nie badał odbioru reklam Plusa.
3) Dziennikarstwo. Magazyn zatrudnia kilkudziesięciu dziennikarzy, fotografików i researcherów. Ma własne tematy i nie korzysta z agencji prasowych ani tym bardziej z gotowców prowych.
4) Fotografie. Również własne fotografie, które powstają na zlecenie, jako ilustracja od artykułu. Nie zdarzają się reklamy product placement.
5) Międzynarodowy zespół redakcyjny. Sztab w Londynie i ekspaci we wszystkich zakątkach globu. I mimo biura w Londynie, Monocle jest wyjątkowo kosmopiltyczny, jakby redagowany na lotnisku. Heathrow?
6) Druk i papier. Wyborny. Gruby jak do książek nie gazet. Kilka rodzajów w jednym wydaniu. Orygnianlny format, nie epatujący wielkością.
7) Nie tylko papier. Od grudnia, są audycje na żywo. Potega Internetu ale tak naprawdę też old school z pokazywaniem studia radiowego, gdzie eleganccy panowie prowadzą mini dyskutuje o maxi sprawach.
9) Prostota podziałów i nawigacji. Rubryki od A do E (Affairs, Business, Culture, Design, Edits). Myśl odzwierciedlona również na www. Projekt wg Richarda Spencera Powella(must check).